Skoczkowie i trenerzy narzekali, że w ostatnich latach pojawiło się wiele zmian sprzętu, co wiąże się też z kosztami. Sandro Pertile pytany o to, czy nie można trochę tego powstrzymać, odparł: - Myślę, że w najbliższych latach będzie o wiele zmian w sprzęcie. W kolejnym sezonie wchodzimy w olimpijski period, bo przecież rozpoczną się kwalifikacje do zimowych igrzysk olimpijskich w 2026 roku. I choćby z tego powodu nie spodziewam się już zbyt wielu zmian. Polski skoczek wreszcie na podium. Pierwszy taki przypadek w tym sezonie To koniec dyskwalifikacji zawodników po skoku. FIS zmierza w tym kierunku Dyrektor Pucharu Świata w skokach przyznał, że teraz Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) będzie chciała pójść w inną stronę. Wyraźnie ma się zmienić kontrola sprzętu. To ma być rewolucja. - Teraz skupiamy się też nad rozwojem skanera 3D. Chcemy wejść w drugą fazę. Zawodnik byłby skanowany zarówno w kombinezonie, jak i bez niego. To powinno doprowadzić do sytuacji, że będziemy mieli o wiele mnie dyskusji, jeśli chodzi o kombinezony - dodał. Włoch wskazał na największe problemy związane z kontrolą sprzętu przed startem. Tym oczywiście jest logistyka. I choćby z tego względu nie należy spodziewać się, że szybko dojdzie do zmian. To będzie proces, który może potrwać i raczej nie zanosi się na to, że takie kontrole zostaną wprowadzone już w kolejnym sezonie. - O tych zmianach będziemy dyskutować wiosną na spotkaniu komisji sprzętowej. Potrzeba będzie też czasu na wprowadzenie zmian. Trzeba będzie też przejść fazę testów. To będzie bowiem bardzo duża zmiana w skokach narciarskich - zauważył dyrektor PŚ. - Myślę, że taka kontrola odbywałaby się przed wieżą startową. Oczywiście musimy o tym porozmawiać z zawodnikami. Może się też zdarzyć, że kilka kontroli przeprowadzimy jeszcze w czwartek lub piątek - dodał. Nie wszystkie skocznie dysponują też miejscem na wieży, ale problem mają rozwiązać w niektórych miejscach kontenery, w których skoczkowie będą sprawdzani. - Czasami będziemy potrzebować nawet trzech takich kontenerów. To tylko pokazuje, jak dużym problemem jest logistyka. Ostatniej zimy przeprowadziliśmy już testy w Sapporo. Tam właśnie cała kontrola odbywała się przed startem. Tam nauczyliśmy się tego, jak ją jeszcze rozwinąć. Te testy wypadły całkiem pozytywnie - przyznał Pertile. O tym, jak wówczas wyglądał kontrola w Sapporo, opowiadał na łamach Interia Sport Wojciech Jurowicz, który był wówczas w Japonii asystentem Christiana Kathola. - Główna kontrola odbywała się oczywiście poza normalną procedurą sprawdzania wysokości kroku w kombinezonie przed startem. Zawodnicy na górze skoczni musieli stawić się odpowiednio wcześnie przed startem. W tym wypadku musieli być około 20 minut wcześniej niż zazwyczaj. W czasie kontroli zakładali kombinezon tak, jakby byli gotowi do skoku. Christian Kathol dokonywał kontroli, a następnie zawodnicy byli odprowadzani na pomieszczenia, w którym oczekiwali na start. Nie było zatem możliwości zmiany nart albo kombinezonu. Oczywiście po tej kontroli skoczkowie mogli się rozpiąć, by dalej przygotowywać się do skoku przed kontrolą kroku - wyjaśniał wówczas Jurowicz. Z Bischofshofen - Tomasz Kalemba, Interia Sport Trudny czas Dawida Kubackiego, ale też nadzieja. "To zaczyna działać"