Po tym, jak Dawid Kubacki uzyskał siódmy wynik w drugim skoku treningowym, wszyscy czekaliśmy na to, co pokaże w kwalifikacjach. Te jednak zakończyły się dla niego katastrofą. 32-latek uzyskał ledwie 108,5 m i prysły marzenia o awansie do środowego konkursu. Arcytrudni rywale Polaków w parach KO. Pięciu wystąpi, jeden wielki nieobecny Po zawodach Kubacki tłumaczył, co się stało. Nie trzeba chyba dodawać, jaką miał przy tym minę. Miał żal, bo - jak przyznał - trafił na fatalne warunki. Nasz skoczek mówił o udanym drugim skoku treningowym. Przyznał, że nie było w nim nic nadzwyczajnego. To był zwykły skok, w którym dostał nieco wiatru pod narty. - On był bardzo podobny do tego, jaki oddałem w kwalifikacjach. Tyle że w tym najważniejszym skoku zabrakło powietrza na dole. W tym treningowym była prędkość, więc odleciało - powiedział 32-latek. - Skok Dawida był mieszanką złych warunków i błędu po wyjściu z progu. Kiedy pracujesz takie sytuacje się zdarzają i tak też było w tym przypadku - analizował Thomas Thurnbichler, trener naszej kadry. - Takie ciosy, choć jestem doświadczonym zawodnikiem, bolą. Jestem sfrustrowany. Jak zaczyna iść, to nagle dostałem strzała od wiatru - zakończył Kubacki. Kwalifikacje wygrał Słoweniec Anze Lanisek. Drugi był Austriak Stefan Kraft, a trzeci Japończyk Ryoyu Kobayashi. Kubacki był jedynym Polakiem, który znalazł się poza konkursem. Dla tego zawodnika to pierwszy taki przypadek od grudnia 2014 roku. Z Innsbrucka - Tomasz Kalemba, Interia Sport Przełamanie Polaków w Innsbrucku? Tylko ta katastrofa Dawida Kubackiego