Przed rozpoczęciem obecnego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich pojawiały się głosy ekspertów, które mówiły, że tegoroczny start naszych skoczków może być nieco wolniejszy i na najwyższą formę Biało-Czerwonych trzeba będzie poczekać kilka konkursów. Nikt jednak nie spodziewał się pewnie, że w tych słowach zawarte będzie przedłużające się oczekiwanie na Polaka w pierwszej dziesiątce Pucharu Świata w skokach narciarskich. Koniec kryzysu polskich skoczków? Treningi dają powody do optymizmu Po pierwszym cyklu zawodów próżno było szukać naszego zawodnika w czołówce. Żaden z naszych nie plasował się nawet w czołowej piętnastce klasyfikacji generalnej. Na prestiżowy Turniej Czterech Skoczni Biało-Czerwoni jechali więc z marnymi nadziejami na poprawę, choć najwięcej symptomów możliwości wzrostu formy dawał Kamil Stoch. Nasz trzykrotny mistrz olimpijski od indywidualnych treningów wyraźnie urósł, choć nie były to jeszcze skoki na czołówkę. Coraz lepsze skoki Polaków. Świetne kwalifikacje. Kolejny popis Kamila Stocha Stoch z każdym kolejnym konkursem tegorocznego TCS pokazywał, że jego dyspozycja rośnie, a skoki dawały coraz więcej przyjemności z oglądania. Najlepszym przykładem tego jest próba z drugiej serii zawodów w Insbrucku, która pozwoliła mu przesunąć się w klasyfikacji konkursu aż o dziewięć miejsc w górę. To już bardzo znaczący progres. Do kwalifikacji w Bischofshofen nasi skoczkowie z pewnością podchodzili już ze zdecydowanie większymi nadziejami niż to było w minionych tygodniach. Te dla Polaków rozpoczął Maciej Kot i pokazał całkiem niezły skok. Nasz zawodnik poleciał na odległość 127,5 metra i bez żadnych problemów zakwalifikował się do sobotniego konkursu. Całkiem niezłą próbą popisał się także Paweł Wąsek. Najmłodszy z naszych skoczków osiągnął 131 metrów, ale miał zdecydowanie bardziej sprzyjające warunki. W związku z tym jego nota nie pozwoliła mu wyprzedzić Kota, ale bez problemu zakwalifikował się do konkursu. Zwrot akcji po TCS? Niebywały prognostyk dla Niemców. Padają słowa o Polakach Następnie przyszła kolej na Aleksandra Zniszczoła, który w ostatnich tygodniach pokazuje wyraźnie gorszą formę. Przed skokiem 29-latka obniżony został rozbieg aż o dwie belki. Polak poradził sobie jednak z tą niedogodnością i doleciał na odległość 128,5 metra. Taki wynik pozwalał mu po skoku plasować się drugiej lokacie z realną szansą na rozstawienie w parach. Dobry skok kibicom pokazał także Kamil Stoch, który wydaje się najstabilniejszym z naszych zawodników. Trzykrotny mistrz olimpijski w fatalnych warunkach osiągnął 130 metrów, co pozwoliło mu uplasować się na drugim miejscu z notą ponad 140 punktów. Stoch potwierdził swoje aspiracje, które każą już myśleć o czołowej dziesiątce zawodów. Po Stochu nadszedł czas na Dawida Kubackiego. Ten w niewiele lepszych warunkach osiągnął zaledwie 124 metry, ale o kwalifikacje do konkursu tym razem obawiać się nie musiał. Adam Małysz o problemach Polaków. "Nikt nie sądził, że ten kryzys będzie tak poważny" Ostatnim z naszych zawodników, którzy pozostali na górze był Piotr Żyła, który w drugim treningu zajął ósmą lokatę. W kwalifikacjach spisał się nieco gorzej, ale 128,5 metra nie pozostawiło wątpliwości i Żyła oczywiście awansował do sobotniego konkursu. Całe kwalifikacje wygrał z kolei Ryoyu Kobayashi, który osiągnął 138 metrów w bardzo słabych warunkach. Jego główny kontrkandydat do wygrania turnieju Andreas Wellinger uplasował się "dopiero" na dziewiątym miejscu. Wyniki Polaków w kwalifikacjach do konkursu TCS w Bischofshofen: Kamil Stoch - 130 metrów, miejsce 10 Piotr Żyła - 128,5 metra, miejsce 20 Aleksander Zniszczoł - 128,5 metra, miejsce 28 Maciej Kot - 127,5 metra, miejsce 30 Dawid Kubacki - 124 metry, miejsce 33 Paweł Wąsek- 131 metrów, miejsce 36