Po pierwszej serii konkursu w Innsbrucku polscy kibice wreszcie mieli powody do optymizmu. Piotr Żyła, jako pierwszy Polak w bieżącym sezonie Pucharu Świata, oddał daleki skok na 131 m i wywalczył sobie miejsce nie tylko w pierwszej dziesiątce, a nawet tuż za podium. Fani trzymali kciuki, by - tak jak to już nieraz robił - skutecznie zaatakował z 4. pozycji i podreperował swoją statystykę w Turnieju Czterech Skoczni. Zakończyło się jednak sporym rozczarowaniem. W drugiej serii "Wiewiór" miał bardzo złe warunki i nie był w stanie nawiązać rywalizacji o miejsca w czołówce. Skoczył 115 metrów i wypadł do drugiej dziesiątki zawodów, a wyprzedził go nawet Kamil Stoch, najlepszy z Polaków. Żyła potraktowany niesprawiedliwie? Dyrektor PŚ się tłumaczy Sam Żyła nie miał pretensji do sędziego. Raczej się samobiczował narzekając, że jest "stary a głupi". Mimo to sporo głosów, nie tylko kibiców, ale też dziennikarzy czy ekspertów wskazywało, że organizatorzy zrobili mu krzywdę, puszczając go w takich niekorzystnych warunkach. "Mogli chwilkę poczekać, zanim go puścili z belki. Lovro Kos miał już zupełnie inny wiatr! Nie wiem, o co tu chodzi i co zrobić? Można tylko gdybać. Piotrek będzie wkurzony, na pewno liczył, że dziesiątka osiągalna" - mówił po konkursie Adam Małysz. Wszystkiego postanowił bronić dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile. Włoch w rozmowie ze "Sportowymi Faktami" przekonywał, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. "Trzeba pamiętać, że od momentu włączenia zielonego światła aż do wyjścia z progu mija 10-12 sekund. W tym czasie warunki mogą się zmienić, zwłaszcza w takim konkursie jak w środę w Innsbrucku. To był trudny dzień dla naszej konkurencji. Siła i kierunek wiatru zmieniały się tak szybko, że trudno było to przewidzieć" - dodał.