Piotr Żyła jeszcze nie myśli o emeryturze Michał Białoński, Interia: Jesteś najstarszy w stawce skoczków, którzy stawili się na Grand Prix w Wiśle. W kwalifikacjach pokazałeś młodzieży, o co w tym wszystkim chodzi. Piotr Żyła: Trzeba, no nie? No bo co? Na emeryturę mnie już wysyłają?! (śmiech) Jeszcze nie! Jeszcze trochę poskaczę. Czterech Polaków na czele kwalifikacji. Przypominają się czasy Stefana Horngachera, czy pierwszy okres Michala Doleżala. Biorąc pod uwagę poprawkę na lato i brak kilku zawodników z czołówki, to jednak cieszy. - Zawsze jest fajnie, gdy są wyniki. One są poparte pracą, którą wykonujemy już od czasów Horngachera. Oj, przepraszam (Piotr potrącił telefon komórkowy kobiety, którym go nagrywała - przyp. red.). Mam dzisiaj taki rozmach. Pracuje nam się dobrze, rozumiemy się i to daje wyniki. Jak na fakt, że jesteście po ciężkich treningach czy te dobry skoki nie przyszły za wcześnie? - Nie. Ze dwa dni przed kwalifikacjami były luźniejsze, tak że spoko (śmiech). Wyglądasz na bardzo spokojnego. - Bo taki też jestem. Przyszedłem dziś na skocznię wykonać swoją robotę. Pogoda jest fajna, może trochę za ciepło, ale nie ma co narzekać. Tak mnie trochę przygrzało. Teraz się trzeba schłodzić i walczyć w weekend. Piotr Żyła: W Wiśle nadal jak u siebie w domu Nie jesteś już wiślaninem, wyprowadziłeś się z Wisły. Ale na tym obiekcie czujesz się pewnie nadal jak w domu? - Choć w Wiśle już nie mieszkam, to w tutejszym klubie trenuję i nadal czuję się tu jak u siebie. Skocznię bardzo lubię, miejscowość też. Mam blisko do Wisły. Po zmianach, jakie wprowadził Thomas Thurnbichler widać nową energię. Technika, przygotowanie fizyczne czy mentalność - co się najbardziej poprawiło? - Trudne pytanie. Był poprzedni trener Michal Doleżal i przy nim pracowaliśmy. Teraz przyszedł Thomas i też się pracuje. Cały czas jest coś do poprawy. Każdy ma co innego do poprawy. Na początku współpracy z Thomasem było dużo ciekawych rzeczy. Teraz przygotowujemy się zgodnie z planem. Później mamy urlop (śmiech). Masę mam odpowiednią. Gdzie się wybierasz na wczasy? - Będę siedział na miejscu. Od pięciu lat to planuję i jak na razie mi się nie udało. Teraz mam cel: zostać w domu i grać w tenisa. Pogoda mam nadzieję dopisze, blisko płynie rzeczka, więc będę się chłodził. A Iga Świątek z Agnieszką Radwańską, podczas gry dla Ukrainy, dadzą popis efektownego tenisa. Miałeś problem z pozycją najazdową. Czy czujesz się stabilnie pod tym względem? - Problemy zawsze są, ale cały czas się pracuje nad ich poprawą. Tu ucieknie, tam ucieknie. Tu trzeba poprawić jedno, tam drugie. I tak się to kręci. W skali 0-10 na ile byś ocenił skok z kwalifikacji? Kamil Stoch swojemu wystawił "siódemkę". - Myślę, że taka "dziewiątka". Dawno tak dobrze nie skoczyłem (śmiech). Oczywiście, zdarzały mi się pojedyncze skoki, ale zawsze skakałem w miarę stabilnie, ale nie aż tak dobrze. W skoku z kwalifikacji wyszło mi wszystko, co chciałem. Rozmawiał i notował w Wiśle Michał Białoński, Interia Czytaj też: Polacy rządzili podczas kwalifikacji do Grand Prix w Wiśle Adam Małysz długo namawiał żonę i córkę. "Miałem argumenty"