Po wielkiej euforii i spektakularnym triumfie podczas mistrzostw świata w Planicy, kiedy na skoczni normalnej Żyła za sprawą rekordowego skoku awansował z trzynastej na pierwszą pozycję, broniąc tytuł z Obertsdorfu, ogólna dyspozycja 36-latka nieco się pogorszyła. Próby na dużym obiekcie w Słowenii nie były już tak udane. Żyła w indywidualnym konkursie na obiekcie o HS-138 zajął co prawda nie najgorsze, dziewiąte miejsce, ale zarówno w konkursie indywidualnym, jak i drużynowym widać było symptomy obniżki formy. Polak nie ukrywał, że duży wpływ na jego samopoczucie miało przeziębienie, jakie zaczęło mu doskwierać po konkursie na skoczni normalnej. "Od środy się męczyłem. Walczyłem o to, by dobrze się czuć, ale jednak się nie udało. To pewnie miało wpływ na moją dyspozycję. Trochę mnie osłabiło i nie do końca noga dawała radę. Już w piątkowym konkursie było źle" - tłumaczył wówczas. Piątek i sobota pechowe dla Piotra Żyły Mimo wszystko Żyła ze sporymi nadziejami przystępował do tegorocznego Raw Air, które swój początek ma przecież na świetnie kojarzącym się mu obiekcie w Oslo. Już wczoraj przekonaliśmy się jednak, że mistrz świata tym razem nie czuje się na Holmenkollbakken komfortowo. W piątkowym prologu zajął bowiem odległą 44. pozycję, bardzo utrudniając sobie sytuację już na samym początku wyczerpującej rywalizacji. Z kolei w dzisiejszym konkursie próby na 122.5 i 106.5 metra zapewniły mu jedynie odległą 29. lokatę. Okazję do rehabilitacji Żyła będzie miał już jutro i pozostaje mieć nadzieję, że niedzielne zawody okażą się dla niego przełomowym momentem w tegorocznym cyklu Raw Air.