Poprzedni sezon Żyła zakończył jako szósty zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Oczekiwania przed kolejną zimą były więc mocno rozbudzone, ale rutyniarz, podobnie jak Kamil Stoch i Dawid Kubacki nie był w stanie im sprostać. Choć punktował regularnie, o miejsca w czołówce było bardzo ciężko. Wyjątkiem był drugi konkurs w Lake Placid, który zakończył na czwartej pozycji. Powszechnie dyskutowano o powodach takiej postawy "Wewióra", a w tle pojawiać zaczęły się zdumiewające informacje na temat jego planów. Zapowiedziano bowiem, że 37-latek stoczy walkę w... Clout MMA. Jego rywalem ma być ambasador federacji freak-fight, Sławomir Peszko. Początkowo odbierano te doniesienia jak żart, lecz z czasem pojawiać zaczęły się coraz bardziej precyzyjne informacje. "Peszkin" sam deklarował, że starcie może się odbyć w maju (obecnie dokładna data nadal nie jest znana), a TVP Sport informowała, że Żyła za wejście do klatki może zainkasować dwa miliony złotych. Piotr Żyła potwierdza. Jest zielone światło od Thomasa Thurnbichlera Wszystko to wydawało się mimo to nadal mało prawdopodobne. Wszak skoczek wciąż pozostaje aktywnym zawodnikiem (Peszko jest "tylko" trenerem III-ligowej Wieczystej Kraków) i nic nie wskazywało na to, by po sezonie 2023/2024 miał powiedzieć "pas". I rzeczywiście, podczas rozmowy z "Eurosportem" po niedzielnym konkursie w Planicy zapowiedział, że wciąż jest w nim sporo motywacji do uprawiania tego sportu. Jednocześnie rutyniarz odniósł się do kwestii walki w Clout MMA. Kiedy prowadzący wywiad Kacper Merk zapytał go, czy w związku z faktem, że Thomas Thurnbichler ma dać zawodnikom więcej swobody, pozwoli on na starcie z "Peszkinem", Żyła odpowiedział zaskakująco. Dodał przy tym, że wciąż nie jest do końca pewny, czy wszystko "wyjdzie", ale... w domu ma zamiar przygotować sobie siłownię. Łącznie Piotr Żyła zgromadził w zakończonym właśnie sezonie Pucharu Świata 292 punkty i był drugim najlepszym z Polaków, po Aleksandrze Zniszczole. Zajął 25. miejsce w klasyfikacji generalnej.