W Pucharze Kontynentalnym w tym sezonie na podium stawał tylko Tomasz Pilch. Wiślanin był drugi w Sapporo i trzeci w Eisenerz. Było też kilka miejsce w "10". - Poziom tej zimy w Pucharze Kontynentalnym był zdecydowanie wyższy niż w ubiegłych latach. Fantastycznie spisywali się szczególnie Norwegowie i Niemcy. Dla innych ekip to był średni sezon - powiedział trener Maciej Maciusiak. Życiowe sezony polskich skoczków w zaplecza kadry Pilch zdobył w tym sezonie 30 punktów w Pucharze Świata, a do tej pory w całej karierze miał ich na koncie... dwa. W Rasnovie zanotował życiowy występ, zajmując 12. miejsce. Życiowy sezon zanotował też Aleksander Zniszczoł, który na trzy konkursy przed zakończeniem PŚ, ma na koncie 181 pkt i z pewnością coś jeszcze dołoży, bo to jest bardzo dobry lotnik. Od zawodów PŚ w Zakopanem punktował bardzo regularnie, choć raczej na granicy drugiej i trzeciej "10". Największym wygranym z zawodników Maciusiaka jest jednak Jan Habdas. 19-latek nie tylko zdobywał punkty PŚ, ale również wywalczył dwa medale mistrzostw świata juniorów. W rywalizacji drużynowej sięgnął razem z kolegami po srebro, a w indywidualnie był trzeci. Był też najmłodszym polskim debiutantem o wielu lat w Turnieju Czterech Skoczni. - Zabrakło nam w tym sezonie więcej miejsc na podium w Pucharze Kontynentalnym. Do trójki wskoczył tylko Tomek Pilch, ale każdy z chłopaków był w "10". Było zatem średnio. Zdarzyły nam się przykre konkursy, w których zawodnicy oddawali dobre skoki, ale jednak miejsca były gorsze. Nie było iskry w konkursach - ocenił Maciusiak. - Gdybym miał patrzeć indywidualnie, to progresu w porównaniu do ubiegłego roku nie zrobił Maciej Kot. W treningach pokazywał dobre skoki, ale kiedy przychodziły zawody, było o wiele gorzej. I tak się to ciągnęło przez cały sezon - dodał. Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w PK był Pilch, który zajął 16. miejsce w klasyfikacji generalnej.