Ostatniej zimy Wróbel został drużynowym wicemistrzem świata juniorów, a indywidualnie podczas konkursu rozegranego w Whistler zajął dziewiąte miejsce. Niedawno, podczas zawodów letniego Grand Prix w Szczyrku, zadebiutował w imprezie najwyższej rangi w gronie seniorów, na razie w wydaniu na igelicie. Przed własną publicznością punktów nie zdobył, ale teraz pokazał we Frensztacie, że nieprzypadkowo jest uznawany za jeden z większych talentów w świecie polskich skoków. Podczas memoriału Jiriego Raski Wróbel w obu seriach uzyskał 104 metry, co dało mu notę 293,9 punktu (dane za skijumping.pl). Na drugim miejscu znaleźli się Ukrainiec Jewhen Marusiak i Słowak Hektor Kapustik, którzy zostali sklasyfikowani ex aequo. Ich strata do Wróbla była jednak bardzo wyraźna i wyniosła 14 punktów. W memoriałowym konkursie wystartowali także inni Polacy. W czołówce znaleźli się Jan Galica (piąty) oraz Wiktor Szozda i Klemens Joniak (obaj na szóstym miejscu). Zawody we Frensztacie pokazały, że trwa kryzys w czeskich skokach - nawet liderzy reprezentacji gospodarzy wyraźnie przegrali ze skoczkami z zaplecza pierwszej reprezentacji Polski. Roman Koudelka, który kiedyś potrafił wygrywać konkursy Pucharu Świata, tym razem był dopiero dziewiąty. 34-latek uzyskał 96 i 98 metrów. Memoriał legendy. Jiri Raska był mistrzem olimpijskim Zmarły w 2012 roku Jiri Raska to jedyny w historii czeski mistrz olimpijski w skokach narciarskich. Tytuł zdobył jako reprezentant Czechosłowacji w 1968 roku w Grenoble na normalnej skoczni. O tym, że jest w życiowej formie i jego wygrana nie jest przypadkowa, przekonał niedowiarków podczas zawodów na dużym obiekcie, gdzie znów stanął na podium, tym razem na jego drugim stopniu. Trzy lata później zwyciężył w Turnieju Czterech Skoczni, w którym dwukrotnie był też drugi. Kłopoty Halvora Egnera Graneruda? "Muszę od nowa nauczyć się skakać"