Po dwuletnim antrakcie - i z blisko miesięcznym poślizgiem - Letnia Grand Prix wraca do Wisły. W pierwszej sesji treningowej z bardzo dobrej strony pokazali się "Biało-Czerwoni". Obsadzili dokładnie połowę miejsc w czołowej dziesiątce. Bezkonkurencyjny okazał się Hannes Landerer (121,5 m), a tuż za nim uplasowali się Aleksander Zniszczoł (127,5 m) i Dawid Kubacki (119,5 m). Obiecująco zaprezentowali się również siódmy Jakub Wolny (123 m), ósmy Paweł Wąsek (120,5 m) oraz dziewiąty Kamil Stoch (116,5 m). Dla trzykrotnego mistrza olimpijskiego to pierwszy występ od czasu podjęcia indywidulanej współpracy z trenerem Michalem Doleżalem. Piotr Żyła nie może skakać. Problemy zaczęły się kilka lat temu. "Puchło i bolało" Polacy dali próbkę wysokiej formy. Co z sobotnimi zawodami? Prognozy niepokoją Na liście startowej znalazło się ośmiu reprezentantów Polski. Pierwszy trening na 11. lokacie zakończył Kacper Juroszek (116,5 m), szesnasty był Maciej Kot (113 m), natomiast nieco słabiej spisał się Adam Niżnik - po skoku na 105,5 m skończył tę część rywalizacji na 36. pozycji. W drugiej sesji wybrańcom Thomasa Thurnbichlera nie poszło już tak dobrze. Najlepiej wypadł Kubacki, który poszybował na 129. metr i ostatecznie był szósty. Metr dalej lądował zwycięzca - Norweg Marius Lindvik. Oprócz mistrza świata z Seefeld w pierwszej "10" skalsyfikowani zostali Stoch (125 m) i Wąsek (116,5 m). Na liście startowej znalazło się w sumie 47 skoczków. Zamiast kwalifikacji przeprowadzone zostaną prologi (pierwszy w piątek). Na sobotę zaplanowano konkurs indywidualny. Zawody może jednak storpedować pogoda - prognozy zwiastują ulewny deszcz i porywisty wiatr.