W wieku 13 lat Thomas Thurnbichler wystartował jako przedskoczek przed konkursami w Bischofshofen. Dał się zapamiętać właściwie wszystkim zgromadzonym na skoczni, bo oddał "podwójny" skok. Najpierw wylądował bardzo blisko, ale po chwili odbił się jeszcze raz i przeleciał kolejne kilkadziesiąt metrów. Jak opisał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", kulisy tego wydarzenia były zgoła niecodzienne. - Ten podwójny skok dobrze oddaje moją osobowość. Stara skocznia w Bischofshofen miała specyficzny profil. Wyróżniały ją długa bula i płaski najazd, który sprawił, że moja prędkość na progu była aż o 3 km/h mniejsza niż ta bardziej doświadczony i lepszych skoczków. Nie miałem wtedy szans, by osiągnąć nawet przeciętny wynik. Myślę, że trener, który był wtedy odpowiedzialny za przedskoczków, mógł być ciągle trochę pijany po imprezie, jaka miała miejsce poprzedniego dnia. Na odprawie powiedział: "Thomas, jeśli znowu wylądujesz tak blisko, to skocz po prostu jeszcze raz". Żartował, a ja wziąłem to na poważnie. Powiedział: "Zrób to", no to zrobiłem. I nawet nieźle mi to wyszło (śmiech) - opisuje trener reprezentacji Polski. Czytaj także: Stefan Horngacher znów zaatakował Polaków Co ciekawe, jak wspomina Thurnbichler, niezadowolony z takiego wyczyny był Walter Hofer, który miał nawet sprawić, że młody skoczek tego dnia już nie pojawił się więcej na skoczni. Mimo to Austriak do tej pory wspomina to z uśmiechem, a nagranie z tego skoku cieszy się w sieci sporą popularnością.