Zaskakujące pomysły Macieja Kota. To już przynosi efekty na skoczni
Maciej Kot był ubiegłej zimy czołowym zawodnikiem Pucharu Kontynentalnego w skokach. Dwukrotnie stał na podium, w tym raz na jego najwyższym stopniu. W zderzeniu z Pucharem Świata zakopiańczyk był jednak bezradny. Punktował tylko w Sapporo, choć na brak szans nie mógł narzekać. Mimo 34 lat, Kot wciąż wierzy w to, że odzyska dawny blask, jak wtedy, kiedy zostawał z kolegami mistrzem świata w drużynie, czy jak wygrywał zawody Pucharu Świata. Już w pierwszym starcie w tym sezonie potwierdził, że wciąż należy do czołówki polskich skoczków.

Maciej Kot w Memoriale Olimpijczyków w Szczyrku wyróżniał się nie tylko kolorem kombinezonu, ale też dobrymi skokami. Już na początku sezonu pokazał, że ma stabilną dyspozycję, bo oddał tego dnia trzy dobre skoki.
Ostatecznie zajął trzecie miejsce, przegrywając z Pawłem Wąskiem i Aleksandrem Zniszczołem, ale był z kolei przed bardzo dobrze skaczącymi na zgrupowaniu w Szczyrku Dawidem Kubackim i Piotrem Żyłą.
- Wiadomo, że to nie jest moment sezonu, żeby powiedzieć: sprawdzam, ale przyjemnie jest rozpocząć lato od miejsca na podium. To nie były zawody, do których się szykowałem. Nie ma co zatem wyciągać daleko idących wniosków. Lepiej jednak być na podium, niż na nim nie być - mówił Kot, który przy okazji zgarnął też nagrodę finansową.
Maciej Kot zadowolony z pierwszych prób na skoczni
Już dawno skoczkowie nie zaczynali lata tak szybko. Tym razem działacze Sokoła Szczyrk skorzystali z tego, że kadra miała w planie zgrupowanie na kompleksie skoczni Skalite i w tym terminie zorganizowali Memoriał Olimpijczyków.
- W tej monotonii treningowej na tym etapie przygotowań, zawody dodają trochę koloru i emocji. Przyjemnie było znowu rywalizować, ale też przy okazji można było sprawdzić, na jakim jest się poziomie na tle kolegów. Fajnie było zobaczyć, że od samego początku całkiem nieźle to wygląda w moim wykonaniu - cieszył się Kot.
- Oddałem trzy dobre skoki i to mnie cieszy. Tej stabilności brakowało mi dwa-trzy lata temu. Teraz wygląda to inaczej. Ale pracujemy nad tym, by te skoki były jak najbardziej stabilne i był margines błędu. Wtedy skacze się nieco łatwiej, jeśli zawodnik wie, że może sobie pozwolić na błąd. Oczywiście cały czas są problemy. Nie powiem, by początek na skoczni w Zakopanem i Szczyrku był łatwy, ale cieszy to, że jak przychodzą zawody i przestajemy kombinować, to skoki są niezłe. To znaczy, że jest dobra baza - dodał.
Nietypowy pomysł, który daje efekty na skoczni
Na niedawnym zgrupowaniu w Zakopanem, Kot szukał rezerw w detalach. W czasie imitacji założył buty skokowe zamiast zwykłych.
Robiąc cały czas to samo, trudno jest mówić o progresie. Czasami to przynosi rezultaty, ale świat idzie do przodu i my też musimy. W takich momentach sprawdzają się najprostsze i najbardziej logiczne rzeczy. Tak było właśnie z imitacją. Założyłem buty skokowe, a nawet cały kombinezon. Skoro w butach halowych i krótkich spodenkach nie mam problemu z pozycją i ona wygląda bardzo dobrze, a na skoczni pojawia się problem, to trzeba jak najbardziej przybliżyć się do tych warunków panujących na skoczni. W Zakopanem mamy rampy, które imitują nam moment wjazdu w przejście, gdzie rozbieg się wypłaszcza. Imitujemy zatem trochę siły działające na zawodnika przed progiem. Postanowiliśmy też wykorzystać do tego sprzęt, w którym skaczemy
Nasz skoczek zwrócił też uwagę na to, że na skoczni wrócił do jak najbardziej podstawowego sprzętu.
- Chcemy dzięki temu wymuszać pewne zachowania na skoczni. Dlatego skaczemy w podstawowych wiązaniach, a nie tych zakrzywionych. Ma to służyć temu, żebyśmy sami pracowali nad tym, by trzymać narty płasko. Skracając długość nart, pracujemy nad tym, by w locie jak najbardziej szanować wysokość i szukać powierzchni. Skaczemy zatem teraz na sprzęcie, który nie jest najbardziej optymalny, ale on nie przeszkadza w tym momencie w pozycji dojazdowej. W kolejnych tygodniach będziemy dokładać następne elementy i zobaczymy, jak to wpłynie na pozycję dojazdową - analizował zakopiańczyk.
Kot przyznał, że przez zawody Red Bulla w Zakopanem miał nieco krótszą przerwę, bo dość szybko ruszył z przygotowaniami fizycznymi do sezonu.
- Te były w tym roku o wiele bardziej wymagające, co utrudniło dobre wejście na skocznię. Nie jest bowiem łatwo uzyskać dobrą gibkość ciała po ciężkim treningu siłowym. To jest jednak ten moment, kiedy to akceptujemy. Nie chcę zatem porównywać pierwszych skoków na igelicie do tego, co było rok, czy dwa lata temu. Bardziej sprawdzamy, czy wszystko idzie zgodnie z planem i odhaczamy rzeczy, które chcemy zrealizować - zakończył Kot.


