To decyzja z gatunku tych, których można było się spodziewać, ale gdy już zapadła, i tak wywołała poruszenie. Kamil Stoch nie wystartuje w zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich w Klingenthal (9-10 grudnia). Ma skupić się na odpoczynku i pracy w spokojnych warunkach podczas dwudniowego obozu w Eisenerz. Potem, a konkretnie na początku przyszłego tygodnia, odbędzie jeszcze dwie sesje treningowe na skoczni w Zakopanem. Miejsce Stocha w kadrze A przypadło Andrzejowi Stękale. Dlaczego akurat taki wybór? "Pojedzie z nami do Klingenthal, ponieważ na ostatnim zgrupowaniu w Kranju skakał najlepiej i najrówniej spośród członków Kadry Narodowej B. Jest zmotywowany, prezentuje dobry poziom" - wytłumaczył austriacki szkoleniowiec. O komentarz poproszono też Jana Winkla, sekretarza generalnego PZN. "To naturalna i logiczna decyzja. Trener widzi potrzebę spokojnego treningu, skocznie w Eisener są dobrze przygotowanie. Dodatkowo gwarantują ciszę i możliwość skupienia się na treningu. Trzymam kciuki, żeby trening przyniósł oczekiwane efekty, a Kamil wróci do topowej dyspozycji" - przekazał w Przeglądzie Sportowym Onet. To nie koniec, bowiem cała sytuacja budzi w kibicach dość silne emocje. Zareagował nawet... prezydent Andrzej Duda. Co za słowa z ust Thomasa Thurnbichlera. Powiedział wprost do kamery. Niepokojący apel w sprawie kadry Prezydent znacząco reaguje na decyzję Thomasa Thurnbichlera. Jego zainteresowanie skokami nie jest tajemnicą Okazuje się, że decyzja dotycząca Kamila Stocha nie przeszła niezauważenie także w prezydenckim gabinecie. Jak zauważył dziennikarz Damian Michałowski, Andrzej Duda zareagował na komunikat o wycofaniu skoczka z udziału w zawodach w Niemczech. "Skoro nawet Andrzej Duda daje serduszko, to znaczy, że to słuszny wybór" - czytamy we wpisie na platformie X (dawniej Twitter). Prezydent od lat interesuje się skokami i już niejednokrotnie osobiście kibicował "Biało-Czerwonym" w rywalizacji w ramach PŚ. Ostatnim razem pojawił się na trybunach w styczniu, przy okazji konkursu w Zakopanem. Towarzyszyli mu wtedy m.in. Przemysław Czarnek (ówczesny minister edukacji i nauki) i Kamil Bortniczuk (wówczas minister sportu i turystyki). Obecność głowy państwa nie przeszła wówczas niezauważona, a nawiązali do niej animatorzy prowadzący zabawę z kibicami. "Kto chce tańsze ogrzewanie i benzynę, ręce w górę" - zawołali ze sceny. Chwilę później dodali: "O! Pan prezydent też podniósł!". Andrzej Duda wielokrotnie gościł na Wielkiej Krokwi. Do Zakopanego przyjeżdża jednak nie tylko po to, by oglądać konkursy. Uczestniczy także w innych sportowych imprezach. W zeszłym roku wybrał się na charytatywne zawody w narciarstwie alpejskim. Co więcej, osobiście wziął w nich udział i razem z innymi zjechał ze stoku. Z kolei w lutym, po spotkaniu z ambasadorami i konsulami, uchwycono go zjeżdżającego na nartach na Polanie Szymoszkowej. "Bardzo lubię jeździć na nartach. Wtedy wspaniale odpoczywam fizycznie, bo na co dzień męczę się zupełnie inaczej. Kiedy zjeżdżam na nartach, muszę myśleć tylko o jeździe na nartach. I to jest dla mnie najlepsza regeneracja. Nie mogę wtedy myśleć o polityce i o problemach, które mnie otaczają. Jeśli chcę bezpiecznie dojechać, muszę być absolutnie skupiony na tym, co wokół mnie się dzieje" - wyjaśniał swego czasu. Takiej afery jeszcze nie było, Dawid Kubacki nie zamierza milczeć. "Nie odbiło się na nas za fajnie"