Przypomnijmy, że początkiem marca w poruszającym wpisie w mediach społecznościowym Joanna Szwab ogłosiła zakończenie kariery. Później w chwytającym za serce liście, przedstawiła wiele wydarzeń i spraw, które sprawiły, że znienawidziła tę niegdyś ukochaną przez siebie dyscyplinę sportową. Zawodniczka opisywała wiele prywatnych szczegółów ze swojego prywatnego życia, a także trudne relacja z Łukaszem Kruczkiem, którego po części obwiniała o rezygnację ze skoków. Czytaj także: Dramatyczny list polskiej skoczkini Później jednak jej sytuacja nieco się zmieniła. Szwab została nawet ekspertką TVP podczas zawodów Pucharu Świata w Wiśle. Zdołała też wyjaśnić część nieporozumień z Łukaszem Kruczkiem. I teraz, choć nadal przyznaje, że jej nienawiść do skoków była wielka, wypowiada się już w nieco innym tonie. Choć nadal nie brak w nim żalu, że jednak się nie udało. - Nienawidziłam ich. To prawda. Ale mówię o tym, patrząc na skoki z perspektywy zawodnika. Czasem daje się z siebie więcej niż 100 proc., poświęca się skokom całe swoje życie i układa się je pod ten sport, ale okazuje się, że to i tak nic nie daje. Nic w nich nie osiągnęłam, a oddałam im całe swoje serce. Nie miałam żadnych wyników, jakimi mogłabym się pochwalić, a jednak od dziecka wiązałam nadzieję z tym, że sukcesy kiedyś przyjdą. To boli, kiedy uświadamiam sobie, że marzenia i cel, do jakiego dążyłam, gasną i nie ma żadnych szans na coś więcej - mówiła Joanna Szwab w rozmowie z Tomaszem Kalembą z "Przeglądu Sportowego". W tej samej rozmowie przyznała, że rozważa powrót do skoków, choć już w innej roli. Chciałaby szkolić młode zawodniczki i zacząć budować potęgę kobiecych skoków w naszym kraju. Ostatnio Adam Małysz, pytany o Thomasa Thurnbichlera, mówił, że wielcy trenerzy często byli słabszymi skoczkami i potem starają się zrekompensować sobie to wszystko w karierze szkoleniowej. Może podobnie będzie i tym razem?