Skok Aleksandra Zniszczoła w drugim treningu przed środowym konkursem Pucharu Świata w Trondheim pozwolił wierzyć, że możemy ujrzeć reprezentanta Polski na podium. 30-latek uzyskał aż 143. metry i wygrał drugi trening. W pierwszym z kolei błysnął Kamil Stoch. 36-latek uplasował się w nim na 9. miejscu. Zdecydowanie najsłabiej spisywał się Maciej Kot, który w pierwszej próbie lądował zaledwie na 101,5 metrze. Później się poprawił, choć odległość 118,5 metra pozwoliła na zajęcie 36. pozycji. Kamil Stoch zdecydował się opuścić drugi trening, co momentalnie wywołało lawinę komentarzy i domysłów. Było to podyktowane samopoczuciem zawodnika, który w ostatnich konkursach spóźniał lekko swoje skoki. Thomas Tchurnbichler tłumaczył to lekkim zmęczeniem. Ponadto warunki podczas treningów były mocno zmienne. Solidne skoki Polaków. Wiatr w Trondheim nie ułatwiał zadania Stoch jako pierwszy z "Biało-Czerwonych" pojawił się na belce startowej i spisał się solidnie. Skok na odległość 124,5 metra pozwolił mu na chwilę na objęcie prowadzenia i zapewnił kwalifikację do serii finałowej. Jeszcze dalej lądował chwilę później Dawid Kubacki - uzyskał 127,5 metra. Wyprzedził starszego kolegę o 2,2 punktu. Fatalny sezon w wykonaniu "Biało-Czerwonych". Nie tak to miało wyglądać Lekkim rozczarowaniem był skok Zniszczoła, który miał powalczyć o miejsce w czołowej dziesiątce. Lądował jednak bliżej od Stocha i Kubackiego. Odległość 124 metry nie pozwalała myśleć o miejscu na podium. W trakcie pierwszej serii wszyscy reprezentanci Polski lądowali niemal w tym samym miejscu. Skaczący później Piotr Żyła i Maciej Kot kolejno uzyskali 127 i 124 metry. Z tego powodu w klasyfikacji dzieliło ich niewiele punktów. Cała piątka uzyskała awans do serii finałowej, co było małym sukcesem. Z wiatrem wiejącym w plecy nie radziło sobie tego dnia wielu doświadczonych zawodników. Bardzo słaby skok oddał Andreas Wellinger, który po swoim skoku był ostatnim z zawodników, którzy uzyskali kwalifikację. Blisko lądował także Lovro Kos - skoczył tylko 118 metrów. Nie zawiódł za to Stefan Kraft. Austriak trafił na dobre warunki, co skrzętnie wykorzystał. 137,5 metra pozwoliło mu na objęcie miejsca na podium i zostać rekordzistą obiektu w Trondheim. Sił starczyło tylko na jedną udaną serię. Błysk Dawida Kubackiego Fatalnie w swoim drugim skoku spisał się Maciej Kot. Po wyjściu z progu widocznie lekko skręciło go w powietrzu i uzyskał tylko 111,5 metra. Spadł tym samym na ostatnie miejsce. Powtarzalny był Piotr Żyła, który uzyskał identyczną odległość, a nawet takie same noty. Rywale skakali dłużej, dlatego podobnie jak Kot, nie utrzymał miejsca z pierwszej serii. Dalej aniżeli w pierwszej serii lądował Aleksander Zniszczoł. 30-latkowi zmierzono równe 130 metrów, jednak nie objął po swoim skoku prowadzenia. W drugiej serii zmianie uległ warunki, a Karl Geiger, czy Timi Zajc lądowali dalej i wyprzedzali Polaka. Wysoko ocenili styl skoku Kamila Stocha, który dołożył kilka metrów i uzyskał 128,5 metra. Nie udało mu się utrzymać jednak pozycji z pierwszej serii. Najlepiej z "Biało-Czerwonych" w środę spisał się Dawid Kubacki. W serii konkursowej skoczył 130,5 metra, co nie wtsraczyło przy dalekich lotach rywali na objęcie prowadzenia. 34-latek był jednak wyraźnie zadowolony ze swojej próby. O jak najdalsze wyciągnięcie swoich odległości do samego końca walczyli Johann Andre Forfang i Philipp Raimund. Nie udało im się niestety ustać swoich skoków. Obaj upadli na zeskoku, ale na szczęście uniknęli kontuzji. Zacięta była rywalizacja w czubie pomiędzy świetnymi tego dnia Austriakami. Tuż za podium skończył Huber, a jego koledzy z kadry - Hoerl, Tschofenig i Kraft zajęli trzy pierwsze miejsca.