Brązowy medalista ze skoczni normalnej z IO w Pekinie, po finałowym skoku w Oslo zareagował jednoznacznie - tylko machnął rękami. Trudno mu się dziwić, bo osiągnął 119,5 m. "Z reakcją werbalną będę się musiał trochę powstrzymywać. Nie miałem szczęścia do warunków, nie chcieli mnie przytrzymać na belce. Zaraz za progiem dostałem dość mocny podmuch wiatru z tylu. Wtedy można tylko wyczekać aż narty dostaną opór, ale na tym się traci i straciłem dużo metrów" - mówił przed kamerami Eurosportu. Mimo wszystko zawodnik jest zadowolony ze swojej postawy, szczególnie z pierwszej próby, kiedy wylądował na 130. metrze. Skoki narciarskie. Dawid Kubacki zdziwiony kibicami na skoczni "Skok w pierwszej serii był bardzo fajny, oddało z progu, w drugiej odczucie było podobne, tylko za progiem działo się inaczej. Z weekendu plusy będą, to były coraz lepsze skoki, czułem, że chce lecieć. Po takich skokach jak w prologu czy pierwszej serii, to uśmiech pojawia się na buzi. Po takim jak w finale nie do końca, mimo że jeśli chodzi o techniczną stronę, do progu, to był dobry skok, ale ciężko się cieszyć się jak metry są jakie są" - tłumaczył Kubacki. W Oslo skoczków dopingowało bardzo dużo kibiców, w tym wielu z polskimi flagami. "Mamy kibiców na skoczni, co jest lekkim zdziwieniem. Kiedy są ludzie, kiedy słuchać ich rekcje, radość i to jak cieszą się z tej rywalizacji, to dla nas miłe uczucie" - mówił Kubacki. W niedzielę wielki finał Raw Air. O 14:00 rozpocznie się prolog, zaś o 15:45 konkurs indywidualny w Oslo.