Stefan Horngacher dał się poznać polskim kibicom skoków narciarskich, gdy w marcu 2016 roku objął funkcję szkoleniowca głównego kadry narodowej "Biało-Czerwonych". Austriacki trener niedługo zabawił jednak z polskim sztabie szkoleniowym. W marcu 2019 roku pożegnał się bowiem z "Polskimi Orłami" i przeszedł do reprezentacji Niemiec. Były skoczek narciarski z początku nie mógł narzekać na brak sukcesów nowych podopiecznych. W ostatnim sezonie jednak w niemieckich mediach pojawiły się pogłoski o zagrożonej posadzie Stefana Horngachera w drużynie naszych zachodnich sąsiadów. Wieści te nie mogły jednak nikogo dziwić - oprócz medali wywalczonych przez Andreasa Wellingera i Karla Geigera na mistrzostwach świata w Planicy, Niemcy nie osiągnęli w poprzednim czasie większych sukcesów. Stefan Horngacher w jednym w wywiadów odniósł się wówczas do krytyki i zapowiedział rewolucyjne zmiany. Jak powiedział, tak też zrobił - Niemcy ogłosili już kadry na nadchodzący sezon. Jak się okazuje, szkoleniowiec "wyrzucił" z kadry dwóch utytułowanych zawodników - Stephana Leyhe i Piusa Paschke. Robert Johansson usunięty z kadry skoczków. Nie gryzie się w język. "Nie wyobrażałem sobie" Stephan Leyhe wprost o zmianie kwot startowych. "Musimy to zaakceptować" Stephan Leyhe to jeden z najpopularniejszych wśród kibiców niemieckich skoczków narciarskich. Pochodzący z Schwalefeld zawodnik ma na swoim koncie sporo osiągnięć, w tym m.in. dwa medale wywalczone na igrzyskach olimpijskich, złoty medal mistrzostw świata w drużynie, a także srebrny krążek zdobyty na mistrzostwach świata w lotach. Mimo tak imponującego dorobku medalowego, dla 31-letniego skoczka nie znalazło się miejsce w kadrze narodowej na sezon 2023/2024. Od tej pory Leyhe trenował będzie pod okiem Ronny’ego Hornschuha. Panowie mieli już okazję razem współpracować. Bez wątpienia, na przyszłość sportową Stephana Leyhe wpłynęły zmiany, na jakie zdecydowała się Międzynarodowa Federacja Narciarska. Nie tak dawno poparto bowiem pomysł Sandro Pertile o zmniejszeniu kwot startowych dla czołowych reprezentacji, w tym m.in. dla Niemców i Polaków. Wedle nowych przepisów, najlepsze drużyny mogą wystawić o jednego zawodnika mniej niż do tej pory. Stephan Leyhe, który w poprzednim sezonie nie radził sobie najlepiej, nie byłby więc pewny tego, czy uda mu się wystąpić w nadchodzącym cyklu Pucharu Świata. Spekulowano o kryzysie w małżeństwie Stochów. Skoczek rozwiewa wątpliwości. "Rodzina to fundament" W rozmowie z portalem "hna.de" Stephan Leyhe odniósł się do rewolucyjnych planów Sandro Pertile, które niejako pozbawiły do szans na występ w zawodach najwyższej rangi FIS. "My, skoczkowie, nie mamy na to wpływu. Musimy to zaakceptować jak widzowie" - przyznał krótko. Wcześniej na temat planów Międzynarodowej Federacji Narciarskiej wypowiadał się m.in. trener reprezentacji Polski, Thomas Thurnbichler. "Polska była przeciwko tej zmianie, podobnie jak Austria i Słowenia. Niemcy mieli zastrzeżenie. Byli "za", natomiast zaznaczyli, iż kraje wspierające inne państwa, jak Norwegowie w zeszłym roku, powinny mieć jedno miejsce startowe więcej, mieli inne spojrzenie na sprawę. To oczywiste, że mniejsze nacje powiedzą "tak". Dla nas, a także reszty większych ekip, to najgorsze, co mogło się wydarzyć. Jeszcze na początku XXI wieku można było wystawiać ośmiu skoczków, a teraz już tylko pięciu..." - przyznał w rozmowie ze "Skijumping.pl". Wielki powrót do kadry Łukasza Kruczka. Thurnbichler go potrzebował