Takiej sytuacji podczas profesjonalnych zawodów w skokach narciarskich nie pamiętają nawet najstarsi kibice. Reprezentant Czech Filip Sakala miał spore problemy po lądowaniu, co spowodowało upadek i wypięcie jednej z nart. Publiczność zgromadzona na Wielkiej Krokwi aż zamilkła. "Miejmy nadzieję, że wszystko skończy się w porządku" - mówił do publiczności spiker zawodów. Wygląda na to, że zdrowie skoczka istotnie nie ucierpiało. W przeciwieństwie do jego narty, która mocno się rozwarstwiła i oczywiście nie nadaje się już do użytku. Sam zawodnik był w szoku, gdy zobaczył, co stało się z jego sportowym sprzętem. Po chorobie nie ma już śladu! Świetny skok Stocha w serii próbnej Filip Sakala zaliczył upadek podczas konkursu drużynowego w Zakopanem. Niesłychane, co stało się z jego nartą Po wypadku do czeskiego skoczka dobiegli ratownicy medyczni, ale on gestem pokazał, że nie potrzebuje pomocy. Podniósł uszkodzoną nartę i powędrował za kulisy. Zdawał się lekko podirytowany, czemu trudno się dziwić. Szybkim krokiem przeszedł wyznaczoną ścieżką aż do szatni. Po drodze minął kibiców oraz dziennikarzy. "Takie sytuacje zdarzają się naprawdę rzadko. Mnie coś takiego przytrafiło się po tym, jak narta uderzyła w bandę. I wtedy najczęściej dochodzi do takiego rozwarstwienia. Czasem może do tego dojść w momencie, kiedy mocniej pociągnie nartę po zeskoku" - ocenia w rozmowie z Interią Sport Wiktor Pękala, skoczek narciarski i ekspert TVP Sport. Co mogło być powodem takiego biegu zdarzeń? Skok Filipa Sakali był drugim najdłuższym spośród tych oddanych przez Czechów w konkursie drużynowym w Zakopanem. 26-latek osiągnął odległość 112,5 metra. Dalej skakał jedynie Roman Koudelka (123,5 m). Gorzej poszło Frantiskowi Lejsekowi (103 m) i Benediktowi Holubowi (108,5 m). Wszyscy trzej panowie zgromadzili natomiast więcej punktów od sędziów niż Sakala. Konkurs drużynowy mógł się nie odbyć. Adam Małysz zdradza szczegóły