"To, co pokazaliśmy w Ruce, to na pewno nie był satysfakcjonujący poziom. I to chyba wszyscy wiedzą. Jesteśmy na poziomie, który pozwala zdobywać punkty, ale my przecież nie o to walczymy. Zarówno mnie, jak i drużynę stać na dużo lepsze miejsca" - mówił Dawid Kubacki, w rozmowie z Interią Sport, po bardzo słabych występach Polaków na inauguracji nowego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich. On jako jedyny i w sobotę i w niedzielę zakwalifikował się do serii finałowej konkursów. Ale i tak zajął odległe lokaty poza pierwszą dwudziestką. Przyznał, że na skoczni w Finlandii "strasznie się męczył". "Nogi nie doszły do siebie po chorobie i brakowało mi kilka procent energii. Nie byłem w stanie fajnie zebrać się na progu i przez to pojawiały się błędy, bo czymś tę szybkość trzeba było nadrobić" - tłumaczył. Mimo wszystko jego obecność na belce startowej i tak bardzo cieszy. W końcu jeszcze kilka miesięcy temu nie było wiadomo, czy w ogóle dane będzie mu kontynuowanie kariery. Gdy jego żona w poważnym stanie trafiła do szpitala, wiele spraw stanęło pod wielkim znakiem zapytania. Na szczęście dziś jest już lepiej, choć przykre wspomnienia pozostały. "W tamtym czasie sport stał się zupełnie nieistotny i zszedł na dalszy plan. To był dla mnie niesamowicie trudny czas" - opowiada Kubacki w rozmowie z norweskim NRK. Dawid Kubacki nie wytrzymał. Oberwało się Thomasowi Thurnbichlerowi. "Jak ja sobie rozwalę koncentrację, to..." W takich okolicznościach Dawid Kubacki dowiedział się o stanie żony. "To było trudne" Dopiero teraz na jaw wychodzą okoliczności, w jakich Dawid Kubacki dowiedział się o chorobie żony. Okazuje się, że dramatyczną wiadomość przekazał mu Thomas Thurnbichler wraz z ekipą. "To było trudne, ponieważ dostałem informację przed nim. Zaprowadziliśmy go do pokoju i wyjaśniliśmy sytuację. Ale nie do końca wiedzieliśmy, co się stało. Szpital powiedział jedynie, że sprawa jest bardzo poważna" - opowiada Austriak dla NRK. Do skoczka docierały niepokojące sygnały. Lekarze mieli mu przekazać, że paraliż objął jedną stronę ciała Marty i że "trudno będzie odzyskać" całkowitą sprawność. Przyszłość była wówczas jedną wielką niewiadomą i Dawid nie miał pojęcia, czy kiedykolwiek będzie mógł wrócić do skoków. Wiedział tylko, że w razie takiej konieczności, po prostu zajmie się rodziną. "Nie mógłbym wtedy trenować, gdybym musiał opiekować się żoną i naszymi dziećmi w domu. Wtedy byłoby po wszystkim" - przyznaje. Lekarze jednak dokonali cudu. Dziś Marta Kubacka jest w domu, z córkami. Całą rodzina stara się żyć normalnie, choć bywają pewne ograniczenia związane z wcześniej przebytą chorobą oraz z faktem, że kobieta już zawsze funkcjonować będzie z rozrusznikiem serca. Tymczasem mąż ma dla niej poruszającą wiadomość. Publicznie docenia siłę ukochanej. "Wiem, że powinna mnie mieć cały czas w domu, żeby czuć się bezpiecznie. Ale to silna kobieta, która radzi sobie ze wszystkim. Bardzo ją doceniam za umożliwienie mi dalszej rywalizacji" - podsumowuje. Thomas Thurnbichler reaguje na katastrofę z Kamilem Stochem. Trener reprezentacji ocenił Polaków