We wtorek opublikowany został komunikat, na który czekali wszyscy fani skoków narciarskich w Polsce - Polski Związek Narciarski ogłosił skład kadry, jaką trener Thomas Thurnbichler powołał na mistrzostwa świata w Trondheim. Największy znak zapytania dotyczył rzecz jasna postaci Kamil Stocha, który ostatecznie zmagania swoich kolegów będzie mógł śledzić jedynie sprzed telewizora. W podróż do Norwegii udadzą się natomiast: Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Dawid Kubacki, Jakub Wolny i Piotr Żyła. Impreza potrwa od 25 lutego do 9 marca - Decyzja o składzie na MŚ została podjęta na podstawie rankingu z Pucharu Świata oraz najlepszego indywidualnego wyniku w sezonie. Kamil Stoch pokazał pewną poprawę w Sapporo, ale w rzeczywistości inni zawodnicy osiągnęli lepsze indywidualne wyniki w sezonie i znajdują się przed nim w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Poinformowałem Kamila o decyzji i powiedziałem mu, aby kontynuował treningi, ponieważ po mistrzostwach świata nadal istnieje szansa na zakwalifikowanie się do drużyny na ostatnią część sezonu - stwierdził trener Thomas Thurnbichler, cytowany w komunikacie PZN. Skoki narciarskie. Kamil Stoch nie jedzie na MŚ. "Thurnbichler bierze pełną odpowiedzialność" O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy członka zarządu naszej federacji - Rafała Kota, który podkreślił, że brak powołania dla Kamila Stocha to w pełni niezależna decyzja Thomasa Thurnbichlera, za którą ten bierze całkowitą odpowiedzialność. I dodał: - Najważniejsze jest to, że my jako Polski Związek Narciarski nie wtrącamy się do pracy sztabu szkoleniowego i trenera Thurnbichlera. On za to odpowiada. Gdy pytaliśmy go o to, odpowiedział, że on ma to wpisane w kontrakcie i on decyduje o powołaniach. My nie możemy tu ingerować. Co więcej, trener podkreślił, że to jego obowiązek, ale on bierze przy tym za to pełną odpowiedzialność. Faworyci mistrzostw świata ogłosili skład. Mistrz olimpijski tylko rezerwowym Jakie wymagania są więc stawiane przed trenerem Thurnbichlerem i czego należy spodziewać się po dowodzonej przez niego reprezentacji Polski? Rafał Kot uważa, że mimo wszystko cel wyjazdu na wielką imprezę może być tylko jeden. W miniony weekend Kamil Stoch walczył o miejsce w kadrze na mistrzostwa świata podczas konkursów Pucharu Świata w Sapporo. Zajął w nich 22. i 16. miejsce. To nie wystarczyło, by polecieć do Trondheim. Ale czy jego występy po przerwie na treningi wróżą dobrze na końcową część sezonu i dają nadzieję na walkę o miejsca w czołowej dziesiątce? - Trudno to powiedzieć. Kamil rzeczywiście nieco się poprawił. To 16. miejsce z Sapporo daje jakąś nadzieję. Ale sam trener Thurnbichler powiedział, że on nie widzi jakiegoś większego progresu. Zobaczymy. Każdy z nas chciałby, by Kamil wrócił do skakania, z jakiego go pamiętamy. Bo to jest siła napędowa polskich skoków. To ikona. I jeśli taki zawodnik wraca i dobrze skacze, z miejsca jest dźwignią dla pozostałych. Nie jesteśmy jednak tutaj jasnowidzami. I ciężko jest powiedzieć, czy w tym sezonie Kamil Stoch wróci do najwyższej dyspozycji, czy będziemy musieli poczekać do przyszłego. Tego nie wiem - odpowiedział na to pytanie nasz rozmówca. Szasnę na wyjazd na mistrzostwa świata miał przed zmaganiami w Sapporo także syn Rafała Kota - Maciej Kot. Ostatecznie nie został wybrany przez trenera Thurnbichlera, lecz ma sporą szansę, by na dobre - przynajmniej do końca tego sezonu - powrócić do rywalizacji w Pucharze Świata. - Maciek ma przed sobą prostą drogę, jasno nakreśloną przez sztab szkoleniowy na czele z Thomasem Thurnbichlerem. Pojechał do Iron Mountain. Tam odbędą się cztery zawody Pucharu Kontynentalnego, a on jest obecnie w tym periodzie na drugim miejscu. Jeżeli utrzyma tę lokatę, to wywalczy powiększenie kwoty startowej do Pucharu Świata. I ta kwota będzie jego - do końca sezonu będzie startował w Pucharze Świata, bez względu na wyniki. Takie są prawidła i on o tym wie. Będzie chciał z przytupem zaznaczyć swoją obecność w końcówce sezonu - podkreślił Rafał Kot. Burza wokół PZN i Stoeckla. Małysz wysłał sygnał, jest potwierdzenie. Wieszczą sensacyjny scenariusz