Dawid Kubacki najpierw nie pojechał na zgrupowanie z kolegami na Cypr, a potem, kiedy wszyscy ruszali do Lillehammer, by oddać pierwsze skoki na śniegu, zamiast trenować, walczył z chorobą. W piątek w Ruce było już znacznie lepiej, jeśli chodzi o samopoczucie, ale wciąż 33-latek ma zatkany nos, a to na pewno nie pomaga. Inauguracja PŚ, a tu... taka nowość. Niektórzy fani mogli przecierać oczy Skoki narciarskie. Po skoku Dawida Kubackiego mocno zabiły serca. Zawodnik wyjaśnił Kubacki w kwalifikacjach przyprawił wielu o mocne bicie serca. W treningach skakał przeciętnie, ale w tym najważniejszym skoku w piątek było wprost fatalnie. Nasz zawodnik wylądował na 118. metrze i zajął dopiero 39. miejsce. Zapytany o to, czy zrobiło mu się gorąco po tym skoku, odparł: - Takie skoki się zdarzają. Dla mnie to były pierwsze próby po ponad tygodniu. Nie wiem do końca, czy noga już jest tak wyświeżona, jak być powinna, czy jeszcze jej trochę brakuje. Z dnia na dzień jest coraz lepiej, ale chyba to jeszcze nie jest pełnia jej możliwości. Liczę na to, że w kolejnych dniach będzie lepiej podawała i skoki będą o wiele lepsze. Zdaniem Kubackiego pozytywnym symptomem był jego drugi skok treningowy. W nim uzyskał 129,5 m i zajął w serii 23. miejsce. - To był przyzwoity skok, ale brakowało mu jeszcze trochę prędkości i kierunku. Na pewno był najlepszy w piątek. Jestem jednak spokojny, bo wiem, co mam robić. Tego będę się trzymał. Wiele razy się zdarzało, że jednego dnia było słabiej, a drugiego dużo lepiej. Tak to się kręci w Pucharze Świata - zakończył. Z Ruki - Tomasz Kalemba, Interia Sport To dlatego Kamil Stoch skoczył krótko. Ekspert nie miał żadnych wątpliwości