Po ostatnim sezonie z pracy z kadrą B zrezygnował Maciej Maciusiak. To jeden z najlepszych polskich trenerów, który zupełnie śmiało mógłby być również głównym szkoleniowcem. Maciusiak w przeszłości z dużej zapaści wyciągał nasze wielkie gwiazdy: Dawida Kubackiego, Stefana Hulę, Macieja Kota, czy Andrzeja Stękałę. To u niego po juniorskie sukcesy sięgali Jakub Wolny, czy Krzysztof Biegun. Wszystkie grzechy Thurnbichlera. Jest ich tyle, że głowa boli Kadra B jakby nie istniała. Zero punktów w Pucharze Świata W ubiegłym sezonie po punkty Pucharu Świata sięgnęło sześciu zawodników kadry B. Z niej do kadry A przebił się Aleksander Zniszczoł, który od razu stał się pewnym punktem reprezentacji. W tym sezonie żaden zawodnik spoza kadry A nie znalazł się w "30" Pucharu Świata. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że szkoleniowcem kadry B został wiosną Czech David Jiroutek. - Wyczerpała się pewna forma współpracy pomiędzy nim a Thomasem Thurnbichlerem - mówił wiosną Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego, w rozmowie z Interia Sport. Wygląda jednak na to, że Maciusiak przewidział to, co się może stać z kadrą polskich skoczków i stąd decyzja o opuszczeniu okrętu, który niebezpiecznie zaczął nabierać wody. By wszystko dobrze działało, to drużyna musi stanowić monolit. Z nią jest jak z koszem jabłek. Zacznie gnić jedno, to od niego zaraz zaczną psuć się kolejne. Już na początku sezonu było widać, że w drużynie coś nie gra. Zawodnicy wysyłali sygnały, że stracili zaufanie do jednej z osób ze sztabu. Przed Turniejem Czterech Skoczni Thurnbichler postanowił odsunąć od kadry swojego asystenta Niemca Marka Noelke, który był odpowiedzialny za rozpisywanie planów treningowych. To miało oczyścić atmosferę, bo skoczkowie nie bardzo kwapili się do zajęć z Niemcem. Teraz wypłynęła sprawa Jiroutka. Ważny głos w sprawie tego, jak wygląda sytuacja w kadrze B, zabrał Wolny, za co został odsunięty od niej, jak również od udziału w zawodach. Thurnbichler uznał, że ta wypowiedź była oznaką braku zaufania nie tylko wobec trenera kadry B, ale również do całego sztabu szkoleniowego. Tę decyzję firmował też prezes PZN, który jednocześnie podkreślił, że ma pełne zaufanie do czeskiego szkoleniowca. Tyle tylko, że nie ma wyników. Promyczkiem nadziei było podium Klemensa Murańki w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Garmisch-Partenkirchen. Dawało to nadzieję na to, że zakopiańczyk może zacząć wskakiwać do "30" w Pucharze Świata. W Wiśle brutalnie jednak zderzył się z rzeczywistością. - Straszna lipa to była - przyznał Murańka po konkursie w Wiśle, w którym zajął 40. miejsce. Dla niego to była w ogóle pierwsza kwalifikacja do zawodów PŚ od dwóch lat. Thomas Thurnbichler ma mocną pozycję. Michala Doleżala nie obronił nawet medal olimpijski Wszyscy nasi kadrowicze - począwszy od tych trenujących z Thurnbichlerem - mają duży problem z pozycją najazdową. Bez tego nie ma co liczyć na udane skoki. Po tym, co prezentuje kadra B w tym sezonie, śmiało można powiedzieć, że skoczkowie zrobili krok w tył, a przecież nie brak tam jest utalentowanych skoczków. Z potencjałem nawet na podium w Pucharze Świata. Thurnbichler ma mocną pozycję. Nikt w ogóle nie porusza tematu zmiany trenera, choć po tak słabym początku przed dwoma laty, już po Turnieju Czterech Skoczni działacze rozpoczęli szukanie trenera, który miałby zastąpić Czecha Michala Doleżala. Tego nie uratował nawet medal olimpijski Dawida Kubackiego. Mam tylko nadzieję, że nie ostatni na wiele lat. Austriak nie musi się zatem martwić. Tyle że działacze powinni chyba bardziej stanowczo zacząć egzekwować to, do czego Thurnbichler się zobowiązał. Przecież odkąd przyszedł do pracy w Polsce, nie potrafił on podnieść wyraźnie poziomu - może poza Kubackim ubiegłej zimy - naszych zawodników. Widać też, że kompletnie nie ma on pomysłu na Kamila Stocha. U Thurnbichlera to jest zupełnie inny zawodnik. Bez błysku i radości. Zadaniem Austriaka było doprowadzenie do sytuacji, w której będziemy mieli kłopot bogactwa, a do kadry napłynie znacznie więcej młodych skoczków. Nasi doświadczeni zawodnicy zbliżają się do końca kariery i nie może być tak, że wyniki całej kadry będą zależały od ich dyspozycji. Potrzebna jest świeża krew. To miało zagwarantować też ściągnięcie Jiroutka do pracy w kadrze B. Tyle że Czech od początku miał problem z tym, by dogadać się z zawodnikami. - W ostatnim czasie było trochę więcej indywidualnego treningu z mojej strony. Mieliśmy bowiem trochę problemów z pozycją dojazdową. To jest proces, który musi potrwać - mówił Jiroutek w rozmowie z Interia Sport jeszcze przed Turniejem Czterech Skoczni. Zapytany o to, co zrobić, żeby młodzi skoczkowie w końcu wskoczyli na wyższy poziom, odparł: - Co znaczy młodzi? Średnia wieku w Pucharze Świata to jest 28 lat. Od wielu lat nie ma już tak, by nastolatkowie wskakiwali na podium w Pucharze Świata. Skoki na świecie bardzo się zmieniły. Dla nas katastrofalna była zmiana sprzętu. Do lata mieliśmy go na bardzo wysokim poziomie, ale wszystko trzeba było zmienić. Moim zadaniem jest nauczyć tych chłopaków skakania bez tak zaawansowanego sprzętu. Oni mają nauczyć się wykonywać ruch inaczej. Bez pomocy sprzętu. To doprowadziło do sytuacji, w której musieliśmy się uczyć na nowo jazdy w pozycji dojazdowej. Oczywiście mówiłem o tym chłopakom. Na ten proces potrzeba wielu miesięcy. Poza tym zawodnicy muszą zaufać temu, co robią, bo wtedy pojawi się u nich swoboda w konkursach. Naszej kadrze i jej trenerom nie pozostaje nic innego, jak walka o każdy lepszy skok. Kiedyś to musi zaskoczyć, bo w naszym kraju drzemie naprawdę ogromny potencjał, jeśli chodzi o skoki. Trzeba tylko wszystko umiejętnie poprowadzić, by znowu nie zmarnować talentów, jak w poprzednich latach.