W ubiegłym sezonie wiele mówiło się o kombinezonach niemieckich skoczków, które wyglądały na nich jak worki. Temat był wielokrotnie poruszany, ale zawodników zza naszej zachodniej granicy dyskwalifikacje nie dotyczyły zbyt często. W sieci krążyły zdjęcia wyraźnie za dużych strojów Niemców. Polski sztab najwyraźniej coś przegapił wówczas i potem trwały gorączkowe i nerwowe poszukiwania. Stąd słabsze występy Biało-Czerwonych. Od tego sezonu, po zmianie trenera i sztabu, do naszych skoków weszła nowa jakość. Odpowiedzialnym za kombinezony w polskiej kadrze został Mathias Hafele, który - jak mało kto - zna się na swojej robocie. To dzięki niemu Polacy dysponują w tym sezonie kombinezonami, które nie odbiegają od tych, jakie mają najmocniejsze nacje. Jest tylko jedno ale... Dyskwalifikacje. Te zdarzały się w tym sezonie już naszym zawodnikom, w tym także Kamilowi Stochowi i to w dodatku w Wiśle. To musiało zaboleć, ale też otrzymaliśmy sygnał, że nasi skoczkowie mają uszyte stroje mocno na granicy. Nie ma oczywiście w tym nic złego. To nie jest próba oszustwa, ale raczej wykorzystanie przepisów do maksimum, co wiąże się z pewnym ryzykiem. Wydaje się jednak, że w tym sezonie tego ryzyka u Polaków jest znacznie więcej niż w poprzednich latach. - Wszyscy oszukują i szukają rozwiązań, które dają przewagę. Albo ujmijmy to ładniej - każdy nagina przepisy i liczy na to, że jakoś to będzie. Sam nie jestem święty. "Rewanż na Kubackim". Norweg powetował sobie porażkę sprzed dwóch lat Niektórzy robią to bardziej, inni mniej. Tylko ja jestem od skakania - tak o kombinezonach w skokach narciarskich mówił Kamil Stoch jeszcze w czasie zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. To tylko pokazuje, jak cienka granica jest w skokach pomiędzy sukcesem a dyskwalifikacją i utratą marzeń. W pierwszym konkursie Turnieju Czterech Skoczni na jednego z faworytów imprezy wyrósł Żyła i od razu zrobiło się wokół niego sporo zamieszania. Nie tylko z powodu niezapiętego zamka. "Te niebieskie garnitury wydają się trochę rozciągliwe, co #skijumpingfamily?" - napisał na Twitterze były czeski skoczek Viktor Polasek, wskazując zdjęcie Żyły z mocno rozszerzonym krokiem. Co ciekawe, zdjęcie stroju Żyły wrzucił też Matthias Prodinger, były członek polskiego sztabu, który miał być brany pod uwagę przy obsadzaniu funkcji kontrolera FIS. Pod jego wpisem pojawiają się słowa innej osoby o "latającej wiewiórce" w kontekście Żyły. Chodzi o to, że w momencie, gdy znajduje się on w locie, to wówczas kombinezon układa się tak, jak ciało wiewiórki w locie. Sam Prodinger wstawił też zdjęcie, przy którym pyta ironicznie: "Jaki tu może być błąd?" Skoro Żyła po Oberstdorfie stał się jednym z głównych rywali Halvora Egnera Graneruda do triumfu w TCS, to o podsycenie atmosfery postarali się Norwegowie. W "Dagbladet" można przeczytać: "Piotr Żyła robi furorę swoim kombinezonem. On jest ekstremalnie duży w kroku, co daje większą powierzchnię nośną". Jak się okazało tekst bazuje na wypowiedzi byłego skoczka Andreasa Stjernena, który jest ekspertem Viaplay. Były zawodnik na wszelki wypadek broni się też i wcale nie oskarża Polaków o oszustwo. - Byłoby błędem powiedzieć, że kombinezon jest nielegalny, gdy przechodzi przez każdą kontrolę. Wygląda jednak na to, że kiedy Żyła rozkłada nogi do lotu, to strój się rozciąga. Gdy ląduje i ma nogi ustawione naturalnie, to znowu kombinezon idzie w górę. Polska na pewno znalazła dobry sposób na uszycie stroju - chwali Stjernen polski sztab, a szczególnie Hafele za doskonałe uszycie kombinezonów. Zwraca on uwagę na to, że są bardzo aerodynamiczne, szczególnie w okolicach bioder i krocza, co daje optymalną powierzchnię nośną. Wojna nerwów trwa na całego. Za nami półmetek Turnieju Czterech Skoczni i choć Granerud ma już bardzo dużą przewagę, to jednak austriacka część zapowiada się pasjonująco. Tomasz Kalemba