Ten sezon w wykonaniu "Biało-czerwonych" można podsumować tak - od wielkiej euforii do małego rozczarowania. Zaczęło się fantastycznie. Pierwsze zawody w Klingenthal wygrał Krzysztof Biegun, a w czołowej dziesiątce miejsca zajmowali Piotr Żyła, Maciej Kot i Jan Ziobro. Niespodziewanie to właśnie Biegun zepchnął na chwilę w cień mistrza świata Kamila Stocha, który jak na razie nie może złapać swojego rytmu. Czy mamy się obawiać o formę naszego najlepszego skoczka? Spytaliśmy o to Wojciecha Fortunę. INTERIA.PL: Panie Wojtku, jak to jest z naszymi skoczkami? Najpierw czterech w pierwszej dziesiątce, teraz w Lillehammer ledwo łapał się jeden, a formy z poprzedniego sezonu nie może znaleźć Kamil Stoch. Mamy się martwić? Wojciech Fortuna: - Pomiędzy zawodami w Kuusamo i Lillehammer nasi zawodnicy w ogóle nie trenowali na śniegu. To było widać podczas konkursów. Nasi zawodnicy potrzebują spokoju i oddania jak największej liczby treningowych skoków. Jak to się mówi w naszym żargonie muszą się "oskakać". Muszę to powiedzieć, bo oglądam wszystkie konkursy skoków od początku do końca i słucham jak dziennikarze TVP pompują balonik - opowiadają na lewo i prawo, że mamy tak wspaniałych skoczków, że moglibyśmy wystawić dwie drużyny. To bzdury. Nasi skoczkowie potrzebują przede wszystkim spokoju. A co ze Stochem? - Nic. On po prostu wolniej wchodzi sezon. Od trzech lat śledzę uważnie karierę Kamila i zawsze wygląda to tak, że ma nieco słabszy początek, a optymalną formę łapie na przełomie stycznia i lutego. Jeśli tak będzie też tym razem, to Kamil idealnie wstrzeli się w start na igrzyskach w Soczi. Czyli Kamil zdobędzie medal w Soczi? - Nie ma co pompować balonika, bo to tylko deprymuje zawodników, ale myślę, że będzie dobrze. Teraz mijają 42 lata od mojego złota w Sapporo. Kamil jest jednym z faworytów, musi w Soczi zdobyć złoto, bo nie mam czasu czekać kolejnych 42 lat na następną taką szansę (śmiech). Lepiej od Stocha na początku sezonu wygląda Piotr Żyła. W Lillehammer mógł nawet zająć miejsce na podium. - Piotrek Fijas powiedział, że Żyła ma najmocniejsze odbicie ze wszystkich skoczków. Piotrek jak mało kto zna się na rzeczy. Robi świetną robotę w sztabie Łukasza Kruczka. Do tego był znakomitym przed laty skoczkiem, rekordzistą świata w długości lotu. To prawda, że Żyła potrafi założyć taką plombę, że kapcie spadają. W tej chwili ma najmocniejsze odbicie ze wszystkich. Wygrana Krzysztofa Bieguna w Klingenthal to przypadek, czy faktycznie mamy tak utalentowanego skoczka? - Krzysiek to odważny chłopak. Przypomina trochę mnie. Ja też w Sapporo dostałem wiatr pod narty, skorzystałem z prezentu, jaki dał mi los i wygrałem. Zresztą, kiedy są dobre warunki to nawet Stefan Hula jest w stanie skoczyć powyżej 130 metrów. A jak nie wieje to ląduje 30 metrów bliżej. Biegun to faktycznie wielki talent? - On może być jak Thomas Morgenstern, ale nie można go od razu rzucać na głęboką wodę. Ma jeszcze czas. W tym sezonie najważniejszą dla niego imprezą powinny być mistrzostwa świata juniorów. Stamtąd powinien przywieźć medale w konkursach indywidualnych i drużynowych. Rozmawiał: Krzysztof Oliwa