Gdy przed rokiem podczas weekendu z Pucharem Świata w skokach narciarskich w Planicy stało się jasne, że trener Michal Doleżal nie będzie dalej pracował z naszą kadrą, jej liderzy "zbuntowali się", w ostrych słowach krytykując ruch Polskiego Związku Narciarskiego. "Nie chcę nikomu nic wytykać personalnie, ale wydaje mi się, że przyczyną tego stanu rzeczy był problem w komunikacji. Z tego co się dowiedziałem, nasz trener nie dostał szansy, by zaprezentować swoje plany na zmiany. Zobaczymy, jak sytuacja będzie się rozwijała. Ja tego szybko nie przeboleję" - mówił wówczas Dawid Kubacki. Ostrą tyradę wygłosił w Planicy także Kamil Stoch. Nasz trzykrotny mistrz olimpijski ogłosił nawet, że jest gotów opłacać trenera z własnej kieszeni, byle tylko kontynuować współpracę z Michalem Doleżalem. - Problem jest taki, że nie dano nam szansy tego wszystkiego naprawić. Traktuję trenera jako członka naszej rodziny i będę o niego walczył. Uważam go za dobrego fachowca i czuję, że się przy nim rozwijał. Został popełniony błąd w komunikacji między zarządem a trenerem. Nie wiem, jak na tym poziomie może dochodzić do tak kuriozalnych sytuacji. To fatalny w skutkach błąd, który jednak wciąż można naprawić. To zamieszanie doprowadziło do totalnego nieporozumienia, z którego wyniknęło, że trenerowi się nic nie chce. A to nieprawda - deklarował w przed kamerą Eurosportu nasz skoczek narciarski. Skoki narciarskie. Rafał Kot wskazał największy sukces Thomasa Thurnbichlera Stało się więc jasne, że następca Michala Doleżala stanie przed trudnym zadaniem zbudowania drużyny i przekonania do siebie jej najważniejszych ogniw. Gdy na nowego trenera wybrano Thomasa Thurnbichlera pojawiły się obawy, czy Austriak zdoła tego dokonać ze względu na swój młody wiek. 33-latek szybko jednak poukładał sobie relacje ze swoimi podopiecznymi, przekonując ich do swojej wizji, co Rafał Kot uznaje za jego największy sukces w minionym sezonie Pucharu Świata. - Pierwszym i największym sukcesem Thomasa Thurnbichlera - stawiałbym go na równi, a może i wyżej niż osiągnięcia sportowe - było to, że potrafił sobie zjednać zawodników. Także tych starszych, którzy tak strasznie podnosili przed rokiem głos przed rokiem w Planicy. Ale nie miało to sensu. Poprzedni sztab nie miał odpowiednich kompetencji, by ciągle rozwijać naszą kadrę, prowadząc ją na szczyt. To wszystko działało na zasadzie "kuli śnieżnej", powstałej dzięki pracy z trenerem Stefanem Horngacherem. Gdy ja usłyszałem, że Michal Doleżal ma objąć kadrę, to byłem jednym z pierwszych, którzy to zapowiadali. Powiedziałem, że przez pierwszy rok nasi skoczkowie będą jeszcze dobrze się spisywać dzięki "sile rozpędu", a później niestety to musi tąpnąć. I tąpnęło. Poprzedni sezon był beznadziejny - powiedział w rozmowie z Interią członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego. - Trener Thurnbichler szybko przekonał do siebie wszystkich zawodników - i tych starszych, i tych młodszych. Pokazał, jakie ma metody, a te przypadły im do gustu. Skoczkowie zobaczyli, jak może wyglądać trening, praca w terenie, na siłowni, na sali gimnastycznej... To była całkiem inna metodyka pracy. Metodyka przynosząca efekty. To było coś nowego. Nie było już nudzenia się. Zawodnicy chłonęli to i wszyscy byli z tego zadowoleni. Na tym właśnie fundamencie trener Thurnbichler zaczął wszystko budować i poszły za tym pierwsze sukcesy - dodał.