W pierwszym czwartkowym skoku treningowym Paweł Wąsek uzyskał 204 metry. Po skoku mocno uderzył się pięścią w klatkę piersiową, jakby chciał podkreślić: zrobiłem to, pokonałem strach! W drugiej próbie treningowej uzyskał 199,5 metra, Oba skoki pozwalały mu myśleć o kwalifikacji do piątkowego konkursu (godz. 15.00). W kwalifikacjach jednak Wąsek spisał się słabo. Zajął 60. miejsce po skoku na 171,5 metra. Paweł Wąsek: wiedziałem, co mam zrobić, żeby przeżyć - Przekombinowałem w tym skoku kwalifikacyjnym. Chciałem poprawić błędy, jakie popełniałem w treningu. Zabrakło jednak prędkości na dole - powiedział Wąsek, którego nie zobaczymy w piątkowych zawodach. Po zawodach nasz skoczek przyznał, że choć niedawno skakał w Vikersund, to jednak miał sporo wątpliwości przed występem w Planicy. - Miałem dużo wątpliwości, ale nie dziwiło mnie to kompletnie. Wiedziałem jednak, co mam zrobić, żeby to przeżyć. Jestem cały i zdrowy, więc jeden z celów został wykonany. Teraz trzeba się skupić na skokach i poprawić je przed niedzielą - mówił 23-latek, który ma wystartować w zawodach finałowych Pucharu Świata. Nie stracił też szans a występ w sobotnim konkursie drużynowym, bo trener Thomas Thurnbichler nie ogłosił jeszcze składu. Dla Wąska to, co stało się w czwartkowe przedpołudnie na Letalnicy w Planicy, jest małym zwycięstwem. Pokonał on bowiem strach, a to wielka wygrana. - Chyba mogę tak powiedzieć - przyznał. To, co się działo przed rokiem w Planicy, Wąsek tak opisywał w książce "Za punktem K" autorstwa Natalii Żaczek i Jakuba Radomskiego, to co wydarzyło się w marcu 2022 roku w Planicy: "To mamucia skocznia, która wzbudza największy respekt. Myślę, że na takich obiektach wielu skoczków się boi, tylko o tym nie mówią. Już przed skokami treningowymi stresowałem się, bo miałem w głowie, że to obiekt inny niż pozostałe. Poszedłem oddać pierwszą próbę i już dojeżdżając do progu, wiedziałem, że nie odbiję się na sto procent. Wyraźnie spóźniłem skok, narta mocno uderzyła za progiem, zaczęła się oddalać. W głowie tysiące myśli. Musiałem się ratować, żeby wylądować bezpiecznie. Gdyby ktoś mnie wówczas spytał, czy chcę dalej skakać, odpowiedź byłaby krótka: »W życiu!« Rozumowałem jednak tak: »Jestem na ważnych zawodach. Nie ma opcji, żebym zrezygnował. Muszę iść oddać kolejny skok«. Wjechałem na górę, ale śnieg w torach był roztopiony, więc odwołali serię". Kilka chwil później trener Michal Doleżal, ówczesny szkoleniowiec polskiej kadry, zasugerował Wąskowi, by ten jednak odpuścił. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport