Próżno szukać pozytywów po weekendzie w Norwegii. Polscy skoczkowie znów byli jedynie tłem dla rywali. A jakby problemów było mało, w niedzielę swojej szansy na występ nie otrzymał Paweł Wąsek. 24-latek zapunktował w konkursie na normalnej skoczni w Lillehammer i wydawało się, że w kolejnym dniu może powtórzyć swój wynik. Jednak niespodziewanie zawodnik nie pojawił się na belce, a po chwili pojawił się komunikat, że 24-latek został zdyskwalifikowany. Powód brzmiał dość kuriozalnie, bowiem okazało się, że Wąsek... zgubił torbę ze sprzętem. "Zgłosiłem sprawę u kontrolera i zapytałem, czy ktoś może mi przynieść moje rzeczy. Jury uznało, że tylko jeśli zdążą mi dostarczyć plecak, to mogę skoczyć w kolejności, a w innym przypadku nie. Głupia sytuacja, bo to nie była moja wina. Nikt nie chciał mi pomóc. Uznali po prostu, że nie zdążę" - dodał. Trwa koszmar polskich skoczków. Katastrofa wisiała w powietrzu Afera z udziałem Polaka w Pucharze Świata. Ekspert zabrał głos. Wymowny komentarz Na incydent z 24-latkiem zareagował Halvor Egner Granerud, który rozmawiał z zawodnikiem na górze skoczni. Podczas gdy Norweg przygotowywał się do startu, nasz rodak musiał przełknąć gorzką pigułkę w związku z brakiem szansy na występ. "Szkoda go, to było po prostu szalone" - stwierdził po konkursie obrońca Kryształowej Kuli w wywiadzie dla "NRK". Teraz z kolei swoje trzy grosze do dyskusji dorzucił Rafał Kot. "Jeszcze do niedawna obowiązywał przepis, że jeżeli coś stało się w sprzęcie u zawodnika, to mógł on być przez jury przesunięty o 10 zawodników. Jeśli obowiązywałby ten przepis dalej, to Paweł miał szansę wystąpić. Jednak na wniosek samych skoczków reguły zostały zaostrzone. Wedle rozporządzeń, jeśli nie jesteś gotowy do startu, tak jak masz numer startowy, to wtedy następuje dyskwalifikacja" - dodał Polak. Thomas Thurnbichler oficjalnie to ogłosił. Maciej Kot wraca do Pucharu Świata