W ubiegłym roku wiele czołowych nacji w skokach narciarskich mierzyło się z problemami. Polska kadra walczyła z nagłym i dość niespodziewanym spadkiem formy liderów - najlepiej w Pucharze Świata radził sobie wówczas Aleksander Zniszczoł, który na podium stanął "aż"... dwukrotnie. Biało-czerwonych akcentów na próżno było szukać w konkursach drużynowych i konkursach duetów, które podopieczni Thomasa Thurnbichlera kończyli niestety poza czołową trójką. Nie najlepiej sytuacja wyglądała także w norweskiej kadrze. Tam wyniki co prawda były, jednak nie tak imponujące, jak chcieliby tego sami zawodnicy. Ostatecznie po mistrzostwach świata w lotach zawodnicy zbuntowali się przeciwko Alexandrowi Stoecklowi i wysłali list do Norweskiego Związku Narciarskiego z prośbą o zmianę trenera. Na czele buntu stanął wówczas Johann Andre Forfang, który ujawnił w rozmowie z mediami, że ich współpraca z austriackim szkoleniowcem zaczęła psuć się już kilka lat wcześniej. Skoczkowie z Norwegii ostatecznie dopięli swego - pod koniec maja Norweski Związek Narciarski ogłosił zakończenie współpracy z Alexander Stoecklem, a na jego zastępcę wyznaczony został jego dotychczasowy asystent, Magnus Brevig. Austriak natomiast przeniósł się do naszego kraju i zatrudniony został w Polskim Związku Narciarskim jako dyrektor sportowy ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Stefan Kraft mówi "pas". Wyciągnął pomocną dłoń do Pawła Wąska Problemów Norwegów ciąg dalszy. Johann Andre Forfang ujawnia Zmiana trenera w kadrze norweskiej, jak się okazuje, nie rozwiązała wszystkich problemów. Zawodnicy wciąż bowiem borykają się z problemami finansowymi i są sytuacje, w których muszą oni "dokładać z własnej kieszeni". Na krótko przed startem sezonu zimowego opowiedział o tym Johann Andre Forfang w rozmowie z dziennikiem "Dagbladet". "Na każdym kroku szukamy oszczędności, nawet w kwestii wyżywienia i zakwaterowania. W reprezentacji Norwegii jestem od 2014 roku. Doświadczyłem zarówno dobrych, jak i złych finansowo czasów. Sami musimy sporo dokładać, nie możemy zawsze liczyć na pokrycie kosztów przez federację narciarską" - przyznał skoczek z Tromso. Przypomnijmy, że inauguracja kolejnej edycji Pucharu Świata w skokach narciarskich zaplanowana jest na 22 listopada. Tym razem panowie zmagania rozpoczną od konkursów na obiekcie HS 140 w Lillehammer. Kolejny weekend spędzą w fińskiej Ruce, a tydzień później przeniosą się do Polski, gdzie rozegrane zostaną zawody w Wiśle. Tej zimy zawodnicy w ramach Pucharu Świata wystąpią jeszcze w jednym polskim mieście. Konkursy w Zakopanem zaplanowano na 18-19 stycznia. Kluczowa wiadomość dla polskich skoczków. To już oficjalnie. Długo na to czekali