Skocznia nosząca imię Stanisława Marusarza ma też do końca grudnia 2016 roku homologację na imprezy zimowe. Certyfikaty przyznawane są zazwyczaj na okres pięciu lat. "I tak jest z tym zimowym. Letni otrzymaliśmy 25 lipca, czyli mniej więcej po miesiącu (28 maja) od wizytacji przedstawiciela FIS Josefa Slavika. Jednak w związku z zaplanowaną na rok przyszły modernizacją obiektu jest on ważny tylko do 31 lipca 2016" - wyjaśnił dyrektor. Zdaniem prezesa TZN Andrzeja Kozaka, to właśnie brak certyfikatu oraz bardzo zły stan rozbiegu były powodem podjęcia przez niego w połowie lipca decyzji o odwołaniu mającego się odbyć w niedzielę konkursu indywidualnego LGP w Zakopanem. Bartlewicz zapytany, czy zgodnie z wcześniejszymi zapewnieniami wymienione zostały aluminiowe prowadnice oraz ponad pięć tysięcy ceramicznych guzików (ułatwiających poślizg nart) odpowiedział, że prace ruszą dopiero w przyszłym tygodniu. "W sytuacji, gdy zawody zostały przez prezesa TZN odwołane, nie musieliśmy się spieszyć i wydawać dodatkowych pieniądzy na specjalny transport, który 20 lipca miał pojechać do Słowenii. Tamtejszy producent dostarczy nam wszystkie elementy najprawdopodobniej w środę. W czwartek nasza ekipa może przystąpić do montażu, który potrwa trzy, cztery dni" - poinformował. Wcześniejsze inwestycje przygotowujące obiekt do LGP oraz zakup i sprowadzenie części potrzebnych do remontu rozbiegu kosztowały COS ponad 150 tysięcy złotych. Według dyrektora to były zupełnie nieplanowane, a nawet niepotrzebne koszty. "Wszystko, co teraz kazano nam zrobić, wykonane byłoby w przyszłym roku" - zaznaczył. Bartlewicz przypomniał, że poprzednią modernizację przeprowadzono w 2004 roku, a ta w 2016 roku jest zapisana w planach inwestycyjnych ministerstwa sportu i obejmie m.in. zamontowanie tzw. torów lodowych na rozbiegu czy też zmianę kąta nachylenia progu. Przebudowany zostanie także profil zeskoku. Dodał, że po przeprowadzeniu tych prac COS wystąpi ponownie do FIS o pięcioletnie homologacje dla Wielkiej Krokwi. Obok TZN i COS współorganizatorem LGP miało być miasto Zakopane. Zapytany o koszty, jakie zostały poniesione w wyniku odwołania zawodów, burmistrz Leszek Dorula powiedział, że zrozumienie i życzliwość COS zapobiegły stratom finansowym. "To byłaby znacząca kwota, ale podpisaną wcześniej z dyrektorem Bartlewiczem umowę na wynajem skoczni rozwiązaliśmy, jak to się mówi, "za porozumieniem stron" - bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. To jest dowód na to, że potrafimy dobrze współpracować" - podkreślił. Zarówno burmistrz, jak i dyrektor OPO COS nie chcieli podać wysokości kwoty, na jaką opiewała umowa dzierżawy obiektu. "Jest to umowa handlowa między dwiema stronami i z zasady takich informacji nie powinno się udzielać" - oświadczyli zgodnie. Bartlewicz dodał, że koszty bieżącego remontu przekroczyły sumę zawartą w dokumencie. Z odwołania zawodów na pewno nie byli zadowoleni kibice, zwłaszcza ci, którzy kupili już bilety. "Regulamin imprezy zawiera punkt, który mówi, że organizator, czyli w tym wypadku TZN, zwraca pieniądze za bilety. My mamy jeszcze jedną propozycję, aby niewykorzystana miejscówka była wejściówką na jeden dzień zimowych zawodów Pucharu Świata w Zakopanem" - zadeklarował prezes TZN. Burmistrz Zakopanego wyraził nadzieję, że styczniowy Puchar Świata odbędzie się już bez żadnych przeszkód. "No i oczywiście bez nieprzyjemnych sytuacji. Uważam, że takie jak obecnie miały miejsce, niepotrzebne gry pomiędzy TZN i COS, szkodzą nie tylko tym instytucjom, ale ogólnie Zakopanemu. W dalszym ciągu jesteśmy zdegustowani decyzją, którą podjął TZN, zwłaszcza że skocznia posiada certyfikaty i LGP mogła się spokojnie odbyć" - podsumował Dorula.