Kazimierz Długopolski wychował wielu skoczków i boli go kryzys, w jakim się znaleźli. To nie zawodników, tylko cały sztab Michala Doleżala powinno się urlopować przynajmniej do Świąt Bożego Narodzenia! - powiedział Interii w pierwszej części wywiadu. Dziś prezentujemy drugą część rozmowy z uczestnikiem dwóch igrzysk olimpijskich: w Sapporo i Lake Placid. Michał Białoński, Interia: Jeszcze rok temu szukaliśmy czwartego skoczka do drużyny, który by dorównał poziomem Kamilowi Stochowi, Dawidowi Kubackiemu i Piotrowi Żyle. Teraz na dobrym poziomie skacze Stoch, ale pozostałych trzech wypadałoby poszukać. Sytuacja drastycznie się odwróciła. Dawid Kubacki w wieku 30 lat powinien stawać się liderem, wszak Kamil z Piotrem wiecznie skakać nie będą. Tymczasem Kubacki jest w najgłębszym kryzysie. Co się dzieje? Kazimierz Długopolski, olimpijczyk z Sapporo i Lake Placid, dziś trener skoków i kombinacji norweskiej: - To prawda, Dawid jest w dołku. Proszę też pamiętać o tym, że potraciliśmy kilku zawodników, którzy dobrze rokowali. M.in. Jasia Ziobro. Kto wie, czy dzisiaj nie byłby jasnym punktem naszej drużyny. Ale Polskiemu Związkowi Narciarskiemu nie za bardzo zależało na tym, aby tych zawodników trzymać. "Mamy młodych, oni nas zabezpieczą" - słyszałem. "Oho! Nie szybko to się stanie!" - pomyślałem. Zrezygnować z takich zawodników jak Ziobro? Nie jest łatwo znaleźć takich jak on! Przecież Jasiu potrafił wygrywać zawody Pucharu Świata, zajmować miejsce na podium! Na kolejnego takiego możemy teraz czekać wiele lat. Ale PZN tak myśli, że łatwo się zastąpi Ziobrę i innych. Kolejny problem to traktowanie zawodników. Jednych się faworyzuje i trzyma na siłę, a innych - eliminuje. Taką właśnie politykę prowadzi PZN. Kibiców boli to, co się stało z Maciejem Kotem. Jeszcze podczas igrzysk w Pjongczangu on był silnym punktem reprezentacji. Teraz jest poza kadrą A, a gdy przyjeżdża do Wisły zadebiutować w Pucharze Świata, okazuje się, że ma za duży kombinezon, przez co jest zdyskwalifikowany z kwalifikacji do konkursu. Po takim zaniedbaniu aż krew się gotuje w człowieku. Jak sztab może dopuścić do takiego błędu? - To niech się pan domyśli, jaka jest polityka władz PZN-u. Jestem w polskim narciarstwie już bez mała od 60 lat. Przeżyłem różnych prezesów, sekretarzy i trenerów reprezentacji. I wiem, co się dzieje w PZN-ie od czasów Adama Małysza. Co takiego? - Wszystko jest skierowane na Śląsko-Beskidzki Związek Narciarski. Nie boję się tego powiedzieć - ten okręg jest oczkiem w głowie PZN-u. Kryzys w skokach. Trener Długopolski: Kamila Karpiel została skrzywdzona przez PZN CZYTAJ TEŻ: Apoloniusz Tajner w wywiadzie dla Interii o kryzysie polskich skoczkówMa pan jakiś dowód na to, że on jest inaczej traktowany niż pozostałe? - Niejeden! Weźmy pierwszy, ze skoków kobiet. Gdy zakopianka Kamila Karpiel zaczęła naprawdę wybitnie skakać, Letni Puchar Kontynentalny wygrała, nawet pomimo upadków. Trenował ją wówczas Krystian Długopolski (syn pana Kazimierza - przyp. red.). Gdy Krystian zażądał, by Kamila wystartowała w Pucharze Świata, to PZN odpowiedział, że nie widzi takiej potrzeby. W o wiele słabszej dyspozycji były wówczas Kinga Rajda ze Szczyrku i Anna Twardosz, ale po propozycji ich trenera od razu zostały wysłane na Puchar Świata. No i Krystian się wkurzył na to, bo jak to jest, że zawodniczka o wyższym poziomie nie jest wysyłana na Puchar Świata, a te słabsze są?! Dlatego Krystian się rozstał z Polskim Związkiem Narciarskim. Kryzys w skokach. Trener Długopolski: Jan Ziobro był dyskryminowany przez PZN Wracając do skoczków, to Jasiu Ziobro został wybitnie zdyskryminowany przez PZN. Jakim prawem on nie był w kadrze A? A taki Hula, o wiele słabszy od niego znalazł w niej miejsce! Ale on wywodzi się ze Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego. Natomiast Jasiu był z Tatrzańskiego Związku Narciarskiego, więc można go było wyeliminować. Takich przypadków mogę wymienić więcej. Kto jeszcze według pana został niesprawiedliwie potraktowany? - Grzegorz Miętus. Młody, 20-letni chłopak został zdjęty. To samo z Krzysztofem Leją. "On się nie nadaje do kadry A, bo jest kontrowersyjny" - słyszałem zarzuty. Ale wie pan, wyniki go broniły! Miejsce w kadrze A należało się mu jak psu buda! PZN postanowił jednak inaczej. W tej chwili Leja nie jest gorszy od Jarosława Krzaka, choć trenuje amatorsko. Natomiast Krzak jest wszędzie wysyłany, a Krzysiu nigdzie. Leja jest raptem o cztery lata starszy. Tak w skrócie wygląda działalność PZN-u. CZYTAJ TEŻ: Adam Małysz potwierdza słowa o Michale Doleżalu Smutny obraz pan nakreślił. - To nie wszystko. Gdy tylko któryś z trenerów wychyli się choć trochę, nie wykona tego, co chce "góra", to cię od razu odsuwają, tracisz pieniądze i to dobre! Może pan krytykuje rządy prezesa Tajnera i dyrektora Małysza, bo akurat skoczkom idzie słabiej? - Nie, proszę pana. Ja nigdy nie owijałem w bawełnę, nie chodziłem opłotkami, tylko mówiłem jak jest, prosto z mostu! Kryzys skoczków. Trener Długopolski: Oto problemy Macieja Kota Kieruje się pan pewnie trochę patriotyzmem lokalny, jako Góral z Tatr, a nie Beskidów? - Absolutnie nie! Zależy mi tylko i wyłącznie na interesie polskich skoków. Wychowałem niemałą grupę zawodników, w tym ośmiu medalistów mistrzostw świata juniorów. Większość z nich pokończyła karierę. Nie rozwinęli się po tym, jak dostali się do kadry A. Został tylko Maciek Kot i nikt inny. Dlatego boli mnie to, że ci chłopcy, jak Ziobro, czy Leja są traktowani po macoszemu. Kto zostanie najlepszym sportowcem 2021 roku? - GŁOSUJ TUTAJ! Na czym polegają kłopoty Maćka? Przecież to jeden z bardziej inteligentnych polskich skoczków. - Ma kłopoty mentalne, a poza tym technicznie się pogubił. Technika to główny problem. Te jego skręcenia w powietrzu odbierają mu po kilka metrów na odległości. Kryzys skoczków. Trener Długopolski: Wnet byśmy Horngacherowi pomnik stawiali Tęsknota za Horngacherem? - Nie ma trenerów-cudotwórców. Gdyby tacy byli, to z byle kogo zrobiliby wielkiego zawodnika. Nie każdy szkoleniowiec ma receptę, złoty środek, który zawsze skutkuje. Na jakiś okres pewne metody skutkują, ale później zaczynają się starzeć i nie dają rezultatów. Wnet byśmy Horngacherowi stawiali pomnik, a przecież on rozszedł się z PZN-em też w nie najlepszej sytuacji. Można powiedzieć, że wyskoczył z pędzącego pociągu? - Dobrze pan to ujął. Kamil Stoch i Piotr Żyła mogą zakończyć kariery po tym sezonie. Będą mieli po 35 lat. Nie grozi skokom pójście w ślady biegów narciarskich, o których, po zakończeniu kariery przez Justynę Kowalczyk, niemal słuch zaginął? - Jestem pewien, że aż tak źle nie będzie. Mamy wielu dobrych chłopców. Może talentem nie dorównują naszej szpicy, ale stać ich będzie na regularne wchodzenie do "30" Pucharu Świata, czasem na walkę o podium, a przede wszystkim na stworzenie liczącej się w walce o czołowe pozycję drużyny. W skokach mamy o niebo lepsze zaplecze niż w biegach, choć oczywiście równie wybitnych jednostek jak Kamil Stoch teraz nie widać. Czasem przychodzi posucha i na kolejnego wybitnego skoczka trzeba będzie poczekać. W Wiśle do konkursu przebiło się 11 Polaków, choć większość z nich ukończyła zawody w piątej dziesiątce. Trzeba podkreślić, że wcześniej wygrali rywalizację z 20 skoczkami, którzy nie zakwalifikowali się do konkursu. - Pamiętajmy jednak, że w całej tej stawce mieliśmy tylko jednego juniora Habdasa. I w tym jest problem. Ale w skokach będziemy się liczyć nawet po erze Kamila Stocha. Wierzę w to, bo widzę, jakich mamy młodych zawodników. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia