Aleksander Zniszczoł po mistrzostwach świata w Planicy zachował miejsce w polskiej kadrze i razem z drużyną został zgłoszony do udziału w Raw Air. 29-latek zmagania w norweskim cyklu zaliczył od wpadki, bo w pierwszym konkursie w Oslo zajął 31. miejsce i zakończył zmagania na pierwszej serii. Skoki narciarskie. Aleksander Zniszczoł mówi o "rezerwach" Następnego dnia Zniszczoł zaprezentował się jeszcze słabiej, ponieważ odpadł na etapie kwalifikacji. Doświadczony skoczek powetował sobie te niepowodzenia w Lillehammer, gdzie był 26. Jak przekonywał w rozmowie ze Skijumping.pl, stać go na jeszcze lepsze skoki. - W Oslo był wypadek przy pracy. Dzisiaj powrót na dobre tory, z dużymi rezerwami - zaznaczył. 29-latek odniósł się do zmiennych warunków, jakie panowały na skoczni w Lillehammer. - Niby był wiaterek pod narty, ale bez oporu pod nartami. Nie czułem powietrza pod nimi i nie wiem skąd te odjęte punkty - przyznał szczerze. Puchar Świata. Zniszczoł chciałby poskakać na mamutach Zniszczoła zapytano także o to, czy odczuwa już zmęczenie sezonem. - Poskakałbym sobie jeszcze bardzo chętnie, ale dajcie już te mamuty! Dajcie trochę polatać - zaapelował. - Olek, mamuty wyginęły - zażartował w odpowiedzi dziennikarz. - Ale stoją! Da się po nich skakać. Wiec dajcie nam polatać. Bawmy się tą końcówką sezonu. Wszyscy zapomnieliśmy o tym, że to jest zabawa - stwierdził. 29-latek przypomniał, że skoczkowie mają już za sobą najważniejszą imprezę sezonu, czyli mistrzostwa świata. To z kolei jego zdaniem powinno doprowadzić do zmiany nastawienia zawodników, którzy powinni skupić się na przyjemniejszych aspektach pracy, jaką wykonują. - Bo robimy to, co kochamy i powinniśmy czerpać z tego radość, a nie zatracać się w tym, nudzić i doszukiwać zmęczenia - przekonywał.