Źle dzieje się w polskich skokach tuż przed rozpoczęciem mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. 14 lutego z PZN nagle pożegnał się Alexander Stoeckl. Powód? Słowa wypowiedziane na jego temat przez Adama Małysza w polskich mediach. "Dwa tygodnie temu mieliśmy godzinne spotkanie związkowe, na którym nie poruszył ani słowem tego tematu. Próbowałem się z nim skontaktować po wywiadzie telewizyjnym, wysyłając kilka wiadomości tekstowych różnymi kanałami, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Postanowiłem więc wysłać e-mail, żeby zwrócić jego uwagę" - napisał Austriak w oświadczeniu, niepocieszony brakiem kontaktu ze sternikiem federacji. Z niepokojem tym doniesieniom przyglądają się zwłaszcza zawodnicy. Thomas Thurnbichler trenuje z częścią podopiecznych w ojczyźnie. Do Sapporo poleciał natomiast Paweł Wąsek. Lider kadry chce Japonię opuścić z kolejnym solidnym dorobkiem punktowym. Na razie nie pokazuje się z najlepszej strony, kwalifikacje ukończył na odległej, 41 pozycji. Problemy zaczęły się jednak u niego już dużo wcześniej, bo na lotnisku. O szczegółach skoczek opowiedział w rozmowie ze "Skijumping.pl". Niemiła niespodzianka dla Pawła Wąska. Oficerowie zaprosili go na spotkanie "W sumie pierwszy raz podróżowałem sam, pierwszy raz to ja musiałem wszystko ogarniać, gdzie mam iść, gdzie mam co zanieść. Trochę też nerwów było. Gdzieś tam amerykańscy oficerowie mieli troszkę pytań do mnie na boku w pokoju. Gdzieś w Tokio jak wylądowałem, to też miałem mało czasu, musiałem odebrać bagaże, przejechać na inny terminal. Myślałem, że nie zdążę. Finalnie udało się wszystko na czas zrobić" - wyznał cieszynianin. Na szczęście to co najgorsze już za 25-latkiem i może on skupić się tylko na sprawach sportowych. Gorsza dyspozycja w kwalifikacjach jeszcze nic nie znaczy. Ważniejsze są konkursowe próby, a te nastąpią w sobotni poranek. Tekstowa relacja na żywo w Interia Sport.