W ostatniej drodze Forteckiemu towarzyszyło około 200 osób, w tym rodzina, przyjaciele, przedstawiciele władz miasta, PZN, TZN, COS, klubów i stowarzyszeń sportowych. Swojemu trenerowi hołd oddał także m.in. Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski i świata z Sapporo (1972), który w rozmowie z PAP zapewnił, że szkoleniowiec na zawsze pozostanie w jego pamięci: "Nie pozwolę, żeby o nim zapomniano. Dlatego m.in. 12 czerwca w Alei Gwiazd w Szelmencie stanie niewielki postument upamiętniający tego wielkiego człowieka". Były skoczek narciarski od 2005 roku mieszka w Gorczycy koło Augustowa, a w siedzibie szelmenckiego Wojewódzkiego Ośrodka Sportu i Rekreacji stworzył stałą ekspozycję "Od Marusarza do Małysza i Kowalczyk". Podczas uroczystości Forteckiego wspominał jego siostrzeniec Wojciech Szatkowski. - Nigdy nie chwalił się swoimi sukcesami trenerskimi, takimi jak brązowy medal mistrzostw świata Stanisława Gąsienicy-Daniela w Szczyrbskim Jeziorze w lutym 1970 roku czy dwa lata później - mistrzostwo olimpijskie i świata Wojciecha Fortuny. Uważał, że zrobił jako trener swoje i nie ma potrzeby ciągłego odgrzewania historii - powiedział. Autor książek m.in. "Stanisław Marusarz - król nart", "Od Marusarza do Małysza - polscy skoczkowie 1924-2002" czy "150 000 kilometrów narciarskiej przygody Józefa Łuszczka" zaznaczył, że według ekspertów czas, w którym Fortecki sprawował funkcję trenera kadr narodowych był jednym z lepszych dla polskich skoków i narciarskiego dwuboju. - Bo przecież oprócz tytułów Fortuny i trzeciego miejsca Gąsienicy-Daniela, brąz w kombinacji norweskiej w Falun w 1974 wywalczył Stefan Hula, a pięć lat później medal tego samego koloru na MŚ w lotach narciarskich zdobył Piotr Fijas. Trenował też m.in. dwukrotnych olimpijczyków i uczestników MŚ Tadeusza Pawlusiaka i Stanisława Bobaka. W kadrze prowadził też np. Piotra Fijasa (dziesięć razy na podium PŚ), trzykrotnego olimpijczyka, rekordzistę wielu skoczni, w tym Wielkiej Krokwi - przypomniał Szatkowski. Janusz Fortecki urodził się 23 grudnia 1932 roku w Skawinie, a tuż po wojnie, już w Zakopanem, został zawodnikiem Harcerskiego Klubu Sportowego, potem AZS-u. W 1948 roku został mistrzem Polski juniorów w skokach narciarskich, był też brązowym medalistą akademickich mistrzostw świata. Sportową karierę przerwała mu kontuzja biodra, nie zerwał jednak ze skokami podejmując pracę trenerską. W 1969 roku objął reprezentację Polski w skokach narciarskich. Po nieudanym występie podopiecznych na igrzyskach w Innsbrucku (1976) złożył rezygnację, rozpoczynając pracę z drużyną narodową w kombinacji norweskiej, a w 1980 roku na IO w Lake Placid najlepszy z jego zawodników Jan Legierski był 10. Po tych igrzyskach Fortecki postanowił wyjechać na cztery lata do Jugosławii, gdzie na skoczni we Vlasicu trenował młodzież, w tym przedskoczków na IO w Sarajewie. - Czuł się tam wyjątkowo dobrze, brakowało mu tylko żony Zofii i córki Magdaleny, które zostały w domu na Krzeptówkach. W wolnych chwilach oddawał się innym swoim pasjom - łowił ryby i zbierał grzyby. Bardzo też lubił wiosłować, więc latem ze swoimi zawodnikami wybierał się nad morze - wspominał siostrzeniec szkoleniowca i dodał, że wuja do końca łączyła więź z mieszkańcami Jugosławii. - Mimo, że po powrocie do Polski nie jeździł tam zbyt często, to przyjaźnie pozostały. Np. gdy w Jugosławii trwała wojna domowa, wysyłał paczki żywnościowe swoim znajomym. I taki na zawsze pozostanie w mojej pamięci - życzliwy ludziom, otwarty na kontakty, ciepły, uśmiechnięty i w głębi serca ciągle młody pasjonat - podsumował Szatkowski. Po powrocie do Polski Fortecki podjął ponownie współpracę z Polskim Związkiem Narciarskim, pełniąc m.in. w 1985 roku funkcję szefa polskiej ekipy na MŚ w Seefeld czy kierując konkursem PŚ w Zakopanem w 1996 roku.