Kwalifikacje przebrnęło tylko czterech z pięciu Polaków. W konkursie głównym po dyskwalifikacji (nieprawidłowy kombinezon) nie wziął udziału Maciej Kot. Paweł Wąsek (126,5 m) i Andrzej Stękała (124,5 m) występ zakończyli na pierwszej serii. Po dwa skoki oddali pozostali nasi reprezentanci, ale żaden z nich nie ma powodów do zadowolenia. Piotr Żyła (132,5 i 134 m) był ostatecznie 22. (podobnie jak w sobotę okazał się najlepszym z Polaków), a Dawid Kubacki - 28 (128 i 129,5 m). - To jest dla nas kolejna lekcja w tym sezonie. Mimo wszystko myślę, że po tym weekendzie wyciągnę kilka pozytywów. Te zmiany, jakie robimy od Lillehammer, nie przyniosą efektu od razu. Oczywiście chciałbym, żeby tak było, bo czasami tak się zdarza, że w jeden dzień wszystko zaskoczy. Tyle że jeszcze ten dzień nie nastąpił. Ten piątek był prognostykiem, że można doszlusować do czołówki - zapewniał Kubacki krótko po konkursie. Dawid Kubacki tylko machnął ręką. "To nie będzie przyjemny wieczór" Rekord obiektu wyrównany po 12 latach! Dwukrotnie, ledwie... w dwie minuty Sukces z poprzedniego dnia powtórzył reprezentant gospodarzy Karl Geiger. Potwierdził doskonałą formę i po raz kolejny był poza konkurencją. Triumf zapewniły mu skoki na odległość 141 i 141,5 m. Lider klasyfikacji generalnej, Stefan Kraft, zaliczył najsłabszy występ w tym sezonie. W pierwszej serii uzyskał 134,5 m, w drugiej - tylko 131 m. Tym razem wystarczyło to dopiero na 9. lokatę. Polski skoczek zdruzgotany. I nie zamierza tego ukrywać: "Nie po to tu przyjeżdżamy" Na odnotowanie zasługuje fakt, że po 12 latach dwukrotnie wyrównany został rekord skoczni Michaela Uhrmanna. W drugiej serii po 146,5 m skoczyli najpierw Niemiec Andreas Wellinger (w niedzielę ostatecznie trzeci), a potem skaczący tuż po nim Szwajcar Gregor Deschwanden (uplasował się tuż za Geigerem). Najlepsi skoczkowie świata przeniosą się teraz do szwajcarskiego Engelbergu. Na piątek zaplanowano kwalifikacje (13:00). Konkursy główne - w sobotę i niedzielę (początek obu o 16:00).