Konkurs w Innsbrucku rozgrywany był w fatalnych warunkach. Na skoczni szalał wiatr, a na dodatek źle przygotowany był zeskok. "Wielu skoczków narzeka, że zeskok jest nierówny i są dziury. Kamil spadł na róg takiej dziury, przytrzymało go i poleciał do przodu" - tłumaczył tuż po upadku Stocha dyrektor reprezentacji Polski Adam Małysz. Także prezes PZN-u Apoloniusz Tajner podkreślał, że upadek Kamila Stocha nie był efektem błędu naszego skoczka tylko jego przyczyną był fatalnie przygotowany zeskok. "Przygotowanie naprawdę pozostawiało sporo do życzenia. Mieliśmy problemy ze strefą lądowania" - przyznał Walter Hofer, dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich, którego cytuje sport1.de. Hofer bronił za to jury. "Nasze jury na wieży wykonało wspaniałą robotę. Możemy udowodnić, że wszyscy zawodnicy skakali w bezpiecznych warunkach" - jego słowa cytuje laola1.at. Trudno liczyć na to, że przekonał sporą grupę skoczków i trenerów, którzy skrytykowali organizatorów po środowym konkursie. Był wśród nich m.in. Heinz Kuttin. Trener austriackiej kadry podkreślił, że jury podejmowało decyzje wbrew sugestiom trenerów.