Czas jest dla Stocha łaskawszy niż dla jakiegokolwiek skoczka w historii. Nawet 48-letni Noriaki Kasai może mu zazdrościć. Japończyk wytrwał na skoczni dłużej niż inni, ale takich sukcesów po trzydziestce nie miał nawet on. W Pjongczangu Kamil został najstarszym mistrzem igrzysk. Odkąd skończył trzydzieści lat wygrał aż piętnaście konkursów w Pucharze Świata. Drugi na tej liście jest Robert Kranjec, który po trzydziestych urodzinach wygrał w PŚ pięć konkursów. Trzy razy mniej niż Polak. Słoweńca już na skoczni od dawna nie ma. Tymczasem Stoch wciąż wzlatuje ponad poziomy. Pierwszy wielki sukces osiągnął późno, choć w Polsce nazywano go cudownym dzieckiem. Kamil dojrzał do wygrywania w 2011 roku, gdy Małysz schodził ze skoczni. Po wygraniu zaledwie jednych zawodów PŚ po trzydziestych urodzinach. Pamiętam jak w 2017 roku po pierwszym triumfie Stocha w Turnieju Czterech Skoczni zapytaliśmy Małysza kto jest polskim skoczkiem wszech czasów? Uśmiał się serdecznie i powiedział: - Nie żartujcie, to czego dokonuje Kamil rozstrzyga sprawę. Dla Małysza lepszy jest jego następca. Stoch w tej kwestii głosu nie zabiera. Ma alergię na zestawienia. Na samym początku porównań do Małysza bał się jak ognia. Kiedy zapytano go czy chciałby skakać jak wielki poprzednik, odpowiadał, że chciałby skakać jak Stoch. Okazało się, że to wystarczy do trzech złotych medali olimpijskich, dwóch Kryształowych Kul, medali mistrzostw świata, a przede wszystkim wielkich wzlotów z drużyną, które Małyszowi nie były dane. - Jak Bóg da, wygram kiedyś ten Turniej, ale jeżeli nie, płakać nie będę - słowa 27-letniego Stocha wypowiedziane w 2014 roku w Innsbrucku głęboko zapadły mi w pamięć. Jechał wtedy na 62. TCS jako lider Pucharu Świata, ale po zawodach w Oberstdorfie i Ga-Pa stracił szanse na zwycięstwo. Był już wtedy mistrzem świata z Val di Fiemme, miesiąc po 62. TCS zdobył dwa złote medale olimpijskie w Soczi. Ale niemiecko-austriacka impreza długo mu się opierała. Aż do 2017 roku kiedy kończył trzydzieści lat. Od tamtej pory to jest polski Turniej, a przede wszystkim właśnie Turniej Kamila Stocha. 33-letni Polak stoi przed szansą na trzeci triumf w TCS w karierze. Gdyby się udało, przed nim w klasyfikacji wszech czasów będą tylko Janne Ahonenem (5 zwycięstw) i Jesnem Weissflogiem (4). Stoch stałby się jedną z legend prestiżowej imprezy, choć w zasadzie już nią jest, za cztery zwycięstwa w 2018 roku. Jeszcze dwa zwycięstwa i w klasyfikacji wszech czasów skoczek z Zębu dogoni Małysza, który w Pucharze Świata wygrał 39 konkursów. W 2014 roku, gdy Kamil przywiózł z Soczi dwa złote medale igrzysk, Adam pokazał swoje trofea i powiedział: - Oddałbym je wszystkie za jedno olimpijskie złoto Kamila. Przesadził? Zapewne tak. Małysz był cztery razy mistrzem świata, cztery razy zdobył Kryształową Kulę, ma cztery medale igrzysk. Zapadł w serca fanów jak nikt inny. Bez niego nie byłoby wielkiej erupcji polskich skoków, które na początku stulecia leżały w gruzach. Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła z tego korzystają, robiąc to w sposób olśniewający. Na 69. Turnieju Czterech Skoczni toczy się pojedynek Polska - Reszta Świata. Polaków jest czterech w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej, w tym dwóch na czołowych miejscach. Stoch jak sportowy Einstein tworzy własną koncepcję czasoprzestrzeni. Przestrzeń go kocha, czas się go nie ima. Obala teorię, że skoki narciarskie są dyscypliną stworzoną dla nastolatków, którzy nie czują obawy przed tym co może się zdarzyć. Cieszmy się wysokimi lotami Kamila, bo z następcą może być trudniej niż w przypadku Małysza. Polskie skoki wzbiły się na poziom, który do końca życia będziemy wspominać. Dariusz Wołowski Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!