Hula pofrunął w pierwszej serii na 120. metr, a w drugiej osiągnął zaledwie 112 i spadł na koniec stawki. - Drugi skok nie był dobry. Gdy wyszedłem z progu, już wiedziałem, że nie jest tak, jak być powinno, ale dobre jest to, że próbny skok i ten w pierwszej serii były w miarę w porządku. To jest pozytywne i na tym muszę bazować - powiedział Stefan Hula, który wciąż walczy o odzyskanie formy z poprzedniego sezonu. - Jak skoczek łapie się do finałowej serii i dobrze skacze, to pewniej się czuje i jest mu łatwiej. Z kolei jak się szuka dobrego skakania, to jest trudniej, bo pojawia się głupie napięcie, które blokuje - opisywał. - Gdy konkurs rozgrywany jest z tak niskiego rozbiegu, to kto popełnia błędy, ten traci jeszcze więcej, ale nie mamy na to wpływu. Warunki są jakie są i nie zaczarujemy tego, żeby było inaczej - skomentował Hula. Coraz bliższy triumfu w turnieju jest Japończyk Ryoyu Kobayashi, który w piątek wygrał po raz trzeci z rzędu. - Jest w gazie, no i tyle - skwitował Stefan Hula.