Interia: Kamil Stoch upadł w serii próbnej przed konkursem w Innsbrucku i jest poobijany. Może mu to przeszkodzić w osiągnięciu dobrego wyniku w finale Turnieju Czterech Skoczni? Robert Mateja, były skoczek, trener kadry B: - Kamil jest w takiej formie, że do końca będzie walczył o zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni. Nie będzie kalkulował, nie przestraszy się, pójdzie na całość. Asekurancka postawa nie leży w jego naturze. Wygra Turniej Czterech Skoczni? - Jest bardzo blisko. W grze zostało trzech zawodników. Daniel Andre Tande ma nieznaczną przewagę. Stefan Kraft będzie chciał się z kolei odgryźć Kamilowi i Norwegowi za słabszy konkurs w Innsbrucku. Na razie Tande jest pierwszy, ale poczekajmy... O końcowym triumfie zdecydują jak zwykle: dyspozycja dnia i łut szczęścia. Czwarty w klasyfikacji turnieju jest Piotr Żyła. Ma szansę wskoczyć na podium? - Zapomniałem! Oczywiście Piotrek spisuje się rewelacyjnie i może powalczyć o podium. Jego forma zwyżkuje, z zawodów na zawody spisuje się lepiej i nie jest powiedziane, że nie załapie się do najlepszej trójki. Faktycznie, też trzeba brać go pod uwagę. Bardzo dobrze skacze też Maciej Kot, ale wydaje się, że pozostali nasi zawodnicy spisują się ostatnio nieco słabiej. Odnosi pan takie wrażenie? - Nie zgodzę się. Pięciu naszych skoczków prezentuje bardzo dobry poziom. W każdych zawodach mamy regularnie pięciu reprezentantów Polski w "trzydziestce". W tej chwili mamy się z czego cieszyć, ale konkurs w Innsbrucku pokazał, że dużą rolę odgrywają warunki. Ostatnio wiało, dlatego nie wszystkie wyniki odzwierciedlają prawdziwe możliwości skoczków. Startował pan w Turnieju Czterech Skoczni. Faktycznie jest to tak specyficzna impreza, którą można uznać za podobną do np. mistrzostw świata? - To bardzo wymagający turniej. Zawody rozgrywane są dzień po dniu. W zasadzie skoczkowie mają 10 dni nieprzerwanego skakania, gdzie dochodzi wielkie obciążenie psychiczne i fizyczne. W dodatku każdy skok ma ogromne znaczenie. Walka jest o każdy metr, o każdy punkt, stawka jest bardzo wyrównana, a konkurencja nie śpi. W moim odczuciu mistrzostwa świata są imprezą łatwiejszą. Specyficzna atmosfera udziela się też kibicom i dlatego ten turniej jest tak wyjątkowy. Inna sprawa, że często jest tak, że przez duże obciążenia czołowi zawodnicy TCS później nie wytrzymują trudów sezonu. Kolejne zawody pokazują, jak wiele sił kosztuje ta impreza. Można się spodziewać, że w ostatnim konkursie w Bischofshofen czołowym zawodnikom zabraknie mocy? - To zbyt wysoki poziom, by miało się coś zmienić. Czołowi zawodnicy dadzą sobie radę z presją i wielkimi obciążeniami. Również nasi pokażą, ile są warci. Jestem zdania, że w pierwszej "dziesiątce" jeśli cokolwiek się zmieni, to może dwóch lub trzech skoczków odda słabszy skok. Pozostali pokażą klasę. Jak będzie wyglądać podium na zakończenie Turnieju Czterech Skoczni? - Możemy się pobawić w przewidywania. Wygra Kamil Stoch, a tuż za nim będzie Daniel Andre Tande. Trzecie miejsce rezerwuję dla Piotrka Żyły, a co za tym idzie, będziemy mieli "polskie" podium. Rozmawiał Łukasz Szpyrka