Skok na 132 m dał Kotowi drugie miejsce w kwalifikacjach. W pierwszej serii środowego konkursu na Bergisel będzie rywalizował w parze z Klemensem Murańką, który w kwalifikacjach był 49. - Lubię tę skocznię. Jest bardzo trudna, techniczna, ale takie skocznie mi leżą - powiedział Kot po kwalifikacjach, które wygrał Austriak Stefan Kraft. - Pierwsze dwa skoki nie były optymalne. Cały czas pracowałem nad pewnymi elementami skoku. Poskładałem to wszystko przed skokiem kwalifikacyjnym i on już był na bardzo dobrym poziomie, takim, jakiego bym oczekiwał w konkursie - zaznaczył nasz skoczek. W środę Kota czeka starcie z Murańką, to już drugi polsko-polski pojedynek w 65. TCS. - Nie można dać się ponieść emocjom, bo skacze się jednak samemu. Dla nas powinny być to normalne zawody Pucharu Świata, bo liczą się punkty, z którymi przechodzi się do drugiej serii - ze spokojem podchodzi do całej sytuacji Kot. - Wiadomo, że jest to jakiś dodatkowy smaczek, przede wszystkim dla kibiców - przyznał. Wtorkowe kwalifikacje, już po raz drugi w tegorocznym turnieju, odpuścił Kamil Stoch, lider TCS. - Jestem spokojny, że w konkursie Kamil dołączy do czołówki z kwalifikacji - powiedział Kot, który spodziewa się mocnego ataku Austriaków w Innsbrucku i Bischofshofen. Kraft traci do Stocha tylko 0,8 punktu. - Austriacy zawsze byli mocni u siebie. Przygotowują się na tych skoczniach, znają je bardzo dobrze. Widać choćby po prędkościach, że troszkę nas odjeżdżają, co jest ich dodatkowym atutem. Trzeba będzie skakać bardzo dobrze i bardzo równo, żeby myśleć o wysokich miejscach - podkreślił Kot. - Od początku stawiałem, że Turniej Czterech Skoczni rozstrzygnie się dopiero w ostatnim skoku w Bischofshofen, bo poziom w tym roku jest bardzo wysoki, ale wyrównany. To mała skocznia, na której nie można dużo zyskać, ale można wiele stracić - zauważył. Patryk Serwański, RMF FM