Z powodu silnego i zmiennego wiatru rozegrano tylko jedną serię. Kamil Stoch, po groźnie wyglądającym upadku w serii próbnej, wziął udział w konkursie, w którym zajął czwarte miejsce. Wygrał Norweg Andre Tande, który został nowym liderem TCS. O 1,7 punktu wyprzedza Stocha. - Taki jest ten sport, trzeba się pogodzić i być zadowolonym, że jedna seria się odbyła - powiedział Kot, który w konkursie był szósty. Polak jest siódmy w klasyfikacji TCS i piąty w PŚ. - Jeżeli byłby to zwykły Puchar Świata, jako pojedyncza eliminacja, był sens skakać, bo nie było to aż tak niebezpieczne. Ale mając na uwadze, że jest to Turniej Czterech Skoczni, pech w jednej serii i słabszy skok może zaważyć na końcowym triumfie, nie wiem, czy nie było to zbyt duże ryzyko - mówił Kot o trudnych warunkach wietrznych. To dobrze, że nie odbyła się druga seria? - Z mojej perspektywy szkoda, bo było trzech zawodników przede mną, którzy mieli duże szczęście, mocny wiatr pod narty. W klasyfikacji PŚ są dość mocno z tyłu. Gdybyśmy mieli podobne warunki w drugiej serii, mógłbym spokojnie ich przeskoczyć - żałował nasz zawodnik. Wiatr nie był jedynym wrogiem skoczków. Przeszkadzał im też fatalnie przygotowany zeskok, który spowodował upadek Stocha. - Nie wiem, dlaczego tak było, bo warunki do przygotowania skoczni nie były aż tak ciężkie. Było bardzo nierówno, były dziury na zeskoku. Było to widać po wypadku Kamila, czy Austriaka (Floriana Altenburgera - red.). Kanadyjczykowi wypięła się narta, bo uderzenie w dziurę było tak mocne. To w ogóle nie powinno się zdarzyć. Trzeba było poprawić to przed konkursem - mówił Kot. - Lądowałem na 50 proc. Nie robiłem telemarku idealnie, tylko tak, żeby go zaznaczyć. Żeby za dużo nie stracić i za dużo nie ryzykować - przyznał polski zawodnik. - Jesteśmy dalej w walce o wysokie miejsca. Kamil walczy o wygraną, Piotrek (Żyła - red.) walczy o podium. Ja raczej na podium nie mam szans, ale jak najbardziej będę walczył, bo cały czas liczy się Puchar Świata i jak najwyższe miejsce w tym turnieju. Pierwsza szóstka byłaby ogromnym sukcesem. - Najważniejsza rzecz to doprowadzenie Kamila do stanu używalności, żeby był w stu procentach gotowy do walki - mówił o kontuzji naszego lidera Kot. - Kamil nieszczęśliwie upadł na ten bark, który miał operowany kilka lat temu. Sam wiem po swoim kolanie, które miałem operowane. Jeśli coś się stanie, to działa psychika, a po drugie to boli dwa albo pięć razy mocniej. Kamil miał mocne ograniczenie ruchu, duży ból i pokazał wielką klasę mistrzowską, że poszedł i skoczył - stwierdził kolega Stocha z reprezentacji. Rozmawiał Patryk Serwański, RMF FM