W prestiżowej imprezie triumfował Japończyk Ryoyu Kobayashi, wygrywając - m.in. podobnie jak Stoch rok wcześniej - wszystkie konkursu. Obok niego na podium stanęli Niemcy Markus Eisenbichler i Stephan Leyhe. Kubackiemu, który w kończących cykl zawodach w Bischofshofen był drugi, do trzeciego miejsca zabrakło 3,3 pkt. - To moim zdaniem był świetny występ Dawida i jego życiowy sukces, chociaż bardzo przykro, że w klasyfikacji TCS zabrakło mu do podium tych kilku punktów. Kamil ostatecznie zajął szóste miejsce, chociaż na każdym obiekcie skakał na dobrym poziomie, ale - jak sam zresztą wspominał - musi nad pewnymi elementami jeszcze trochę popracować. Piotrek Żyła (19. w TCS - red.) nie wiem dlaczego, ale stracił ten swój błysk z początku sezonu. Co do reszty to powiem ogólnie - słabo - ocenił były specjalista w dwuboju narciarskim. Dodał, że na obecnym etapie sztab szkoleniowy może mieć spore problemy ze stworzeniem drużyny. - Moim zdaniem trener Stefan Horngacher ma teraz twardy orzech do zgryzienia, bo tuż przed TCS mieliśmy pewną trójkę i niezłą dwójkę. Na świątecznych mistrzostwach Polski Kamil prezentował się tak, że właściwie byłem pewien, że jedzie wygrać "Cztery Skocznie". Dawid i Piotrek również spokojnie plasowali się na podium. Nasi po prostu brylowali, a teraz nie zazdroszczę sztabowi, bo coś tam w trybikach zaczęło zgrzytać i kto wie, czy teraz - zwłaszcza przed mistrzostwami świata - nie trzeba będzie zmieniać całego planu szkoleniowego - dywagował Długopolski. Zapytany co on jako trener zrobiłby w takiej sytuacji, stwierdził, że to prowadzący obecnie kadrę wiedzą najlepiej. - Oni są z zawodnikami niemal codziennie i na pewno rejestrują każdy niepokojący sygnał. Teraz z pewnością wszystko dokładnie analizują, bo kto wie, czy np. u czołowej trójki nie przyszło jakieś zmęczenie skutkujące drobnymi błędami, które teraz trzeba szybko wyeliminować - zauważył. Przed skoczkami kolejne konkursy Pucharu Świata m.in. w Predazzo i Zakopanem, a także w Sapporo. Dwie pierwsze skocznie Polacy bardzo lubią, do Japonii natomiast - wzorem lat ubiegłych - być może nie pojadą wszyscy najlepsi. - Wielokrotnie powtarzałem, że gdy się jest w formie, to nie ma znaczenia, czy się jakąś skocznię lubi, czy też nie. Na pewno atutem jest to, że w Zakopanem chłopaki będą skakać przed własną publicznością, ale jednocześnie będzie tam rozegrany konkurs drużynowy, a więc sprawdzian, jak trenerzy poradzili sobie ze słabą formą lub wręcz jej brakiem u Stefana Huli, Macieja Kota, Jakuba Wolnego i Aleksandra Zniszczoła - wspomniał dwukrotny uczestnik igrzysk. A co z decyzją, czy jechać do Japonii? - Będzie na pewno trudna, ponieważ nigdy nie wiadomo jak szybka, i do tego dwukrotna, zmiana strefy czasowej wpłynie na organizmy skoczków, a co za tym idzie na ich dyspozycję - podsumował Długopolski. Joanna Chmiel