Na skoczni w Innsbrucku rządził dziś wiatr, dodatkowo zeskok był fatalnie przygotowany. Stoch zapłacił za to poważnie wyglądającym upadkiem w serii próbnej. Była obawa, że nie wystartuje w konkursie. Ostatecznie stanął do rywalizacji, która z powodu wiatru zakończyła się po pierwszej serii. - Jestem w momencie, w którym zawsze chciałem być. Wiedziałem też w jakiej jestem dyspozycji. To wszystko wziąłem pod uwagę, a także inne okoliczności, włącznie z bólem i ewentualnymi przeszkodami. Doszedłem do wniosku, że spróbuję i zobaczymy, co to przyniesie. Na szczęście nie miałem problemów z oddaniem skoku. Nie mogłem zrobić telemarku, tylko go zaznaczyłem, ale było dobrze - ocenił. Stoch stracił pozycję lidera TCS, ale do Tandego traci zaledwie 1,7 punktu. Czwarty jest Piotr Żyła. - Wiatr bardzo mieszał. Moja para była tego ewidentnym przykładem, dodatkowo zeskok był bardzo nierówny, wpadłem w serii próbnej w dziurę, przez co miałem odczucie, jakby ktoś złapał moje narty, a ja nagle wyhamowałem. Nie miałem żadnej kontroli nad niczym, nie miałem czasu na żadną reakcję, dlatego pod tym względem był to bardzo trudny konkurs - dodał dwukrotny mistrz olimpijski. - Uważam, że nasza drużyna spisała się mimo tych warunków całkiem nieźle. Pokazała, że potrafi sobie radzić - powiedział Stoch, który zaraz po konkursie udał się do szpitala. - Jadę prześwietlić bark. W tym momencie nie odczuwam dużego bólu, ale staram się ręką nie szarpać. Nic więcej powiedzieć nie mogę. Skoro potrafiłem oddać skok, to znaczy, że nie jest nic groźnego, ale na spokojnie zobaczymy - zaznaczył. - Zawsze tak jest, że na drugi dzień jest najgorzej, ale może akurat tym razem będzie inaczej. Na pewno będę walczyć. Mamy bardzo dobry sztab medyczny i wierzę, że sobie poradzimy - powiedział przed czwartkowymi treningami i kwalifikacjami w Bischofshofen. Stoch nie chciał komentować decyzji o rozgrywaniu konkursu w takich warunkach. - Do mnie należy wyjście na górę i oddanie skoku wtedy, kiedy odbywają się zawody. Nie chcę tego oceniać. Jest cały sztab ludzi, którzy tym zarządzają. Mam do nich na tyle zaufania, że wiem, iż nie puszczą nas w warunkach, które byłyby skrajnie niebezpieczne. Takie mam poczucie bezpieczeństwa - przyznał.