- Rezygnuję ze stanowiska dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. To moje ostateczne oświadczenie w tej sprawie, więc nie marnuj czasu, próbując się ze mną skontaktować - ogłosił Alexander Stoeckl, który ledwie od lata ubiegłego roku pełnił funkcję dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim. Alexander Stoeckl ma żal do Adama Małysza. Jan Szturc reaguje Zanim przyszła jednak kolej na to ostatecznie postawienie sprawy, 51-letni Austriak zaczął od tego, co go zabolało. - Doświadczyłem, że sprawy wewnętrzne były przekazywane mediom bez wcześniejszego powiadomienia osób zaangażowanych. Ostatnim wydarzeniem był wywiad na żywo dla TVP, w którym prezes wspomniał, że nie jest zadowolony z mojej pracy. Nie przypominam sobie, aby podzielił się ze mną tą informacją - sformułował zarzut Stoeckl. I dodał: - Dwa tygodnie wcześniej mieliśmy godzinne spotkanie w federacji, na którym nie powiedział ani słowa o tych tematach. Próbowałem się z nim skontaktować po jego wywiadzie telewizyjnym, wysyłając kilka wiadomości tekstowych na różnych kanałach, ale bez odpowiedzi. Następnie postanowiłem wysłać e-mail, aby zwrócić jego uwagę. Następnego dnia udzielił nowego wywiadu na żywo, w którym wspomniał o części moich wiadomości i twierdził, że wcześniej zasugerował mi swoje obawy. Nigdy nie powiedział mi o moim braku ofensywności w odniesieniu do dyskwalifikacji lub że jestem zbyt blisko zespołu i innych tematów. Doceniam informacje zwrotne, ponieważ wtedy mogę dostosować swoją pracę lub omówić swoją perspektywę, ale musi to nastąpić twarzą w twarz - wyrzucił z siebie były już dyrektor. Dosłownie dwa dni temu Interia opublikowała wywiad, w którym Adam Małysz uderzał pięścią w stół. Tytuł: "Czas się kończy, ostatnio puściły mi już nerwy", był zwiastunem tego, co powiedział w rozmowie z Tomaszem Kalembą. O komentarz do zaistniałych wydarzeń Interia poprosiła Jana Szturca, doświadczonego trenera, a prywatnie wujka Adama Małysza. Człowieka, do którego "Orzeł z Wisły" wracał niemal zawsze, gdy szukał utraconej formy. A zatem kogoś, kogo poważał i z czyim zdaniem się liczył. Szturc bez kurtuazji, słysząc pytanie o rezygnację Stoeckla, najpierw zrobił wielkie oczy i przyznał, że właśnie w tej chwili o tym się dowiaduje. A następnie zgodził się, aby mała część jego wypowiedzi ujrzała światło dzienne. Jak się okazuje, 66-letni szkoleniowiec stara się ustawić w pozycji arbitra, gdy pokrótce przedstawiłem mu treść oświadczenia Austriaka, w którym zwraca uwagę na żal do Małysza o to, iż prezes recenzował jego pracę do mediów, a nie w bezpośredniej konwersacji. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl