O tym, jak wygląda ten sezon dla polskich skoczków, najlepiej świadczą wypowiedzi Kamila Stocha. Jakby tego było mało, to w przypadku Biało-Czerwonych działa prawo Murphy'ego. Jeśli coś się może popsuć, to na pewno się popsuje. I to idealnie pasuje do tego, co w Lillehammer spotkało Pawła Wąska. Nasz skoczek już przygotowywał się do wyjścia na belkę, kiedy - po wyjściu z toalety - zorientował się, że ktoś z obsługi posłał na dół skoczni jego torbę z butami. W sztabie od razu ruszyła akcja ratunkowa, ale obuwie nie dojechało na czas i skoczek z Ustronia nie został dopuszczony do startu. Kuriozalna sytuacja w Lillehammer. Wąsek ujawnia kulisy. "Nikt nie chciał mi pomóc" To pokazuje skalę zapaści polskich skoczków Przykro patrzy się na Kamila Stocha, który jest cieniem wielkiego mistrza. W jego przypadku śmiało można mówić o tym, że jest jednym z gorszych zawodników w stawce, choć trudno to przechodzi przez gardło. Stoch już latem sygnalizował, że ma duże problemy na skoczni. Cały czas wierzył w to, że uda mu się wyjść na prostą, ale - jak się okazuje - jest bezradny. Nie zdziwię się, jeśli Stocha zabraknie w kolejnych zawodach PŚ w Klingenthal. Ta skocznia nawet mu pasuje, ale w sytuacji, kiedy jest kompletnie rozsypany technicznie, nawet chyba nie ma sensu, by tam jechać. Strasznie przykro patrzeć na to, jak męczą się wszyscy nasi skoczkowie. Za nami dwa konkursy w Ruce i dwa w Lillehammer. Do każdego z nich były kwalifikacje. Zawodnicy mają zatem za sobą 12 punktowanych serii. I tylko w jednej z nich jeden z naszych skoczków - Piotr Żyła - zameldował się w "10". To pokazuje skalę zapaści Biało-Czerwonych. W niedzielę było naprawdę blisko katastrofy. W finałowej serii znaleźli się wprawdzie Dawid Kubacki i Żyła, ale na dwóch ostatnich miejscach. U nich wydaje się jednak, że wystarczy minimalna poprawa i od razu doszlusują do najlepszych. Po czterech indywidualnych konkursach Polacy mają na koncie tylko 61 punktów w Pucharze Narodów. Są o sześć punktów za znajdującymi się w wielkim kryzysie Finami i o 15 punktów wyprzedzają Bułgarię, a właściwie Władimira Zografskiego. Ostatni raz tak źle było w sezonie 2012/2013. Wtedy Biało-Czerwoni po czterech indywidualnych konkursach mieli tylko 25 punktów. Pachniało katastrofą. Tydzień później w Engelbergu Stoch stał już na podium, a Kubacki był w "10". A potem przyszły pamiętne mistrzostwa świata w Predazzo, gdzie Stoch został mistrzem świata, a drużyna sięgnęła po brązowy medal. Zobacz klasyfikację generalną Pucharu Świata w skokach narciarskich