Kamil Stoch w serii próbnej uzyskał siódmy rezultat, ale w konkursie było o wiele gorzej. Po pierwszej serii plasował się na 18. pozycji, by ostatecznie ukończyć rywalizację dwie lokaty wyżej. Nie dziwi zatem to, że nie był do końca zadowolony. Doskonale zdawał sobie zatem sprawę z tego, że utrudnił sobie zadanie. Zabraknie go bowiem w niedzielnym konkursie w Wiśle. Takich obrazków w Polsce nie było już dawno. Apel Adama Małysza nie pomógł Koniec startów w Wiśle. Kamil Stoch rozgoryczony Polska będzie mogła bowiem wystawić w tych zawodach tylko czterech zawodników. Taką kwotą dysponuje obecnie nasz kraj. Thomas Thurnbichler, trener kadry, już wcześniej informował o tym, że w niedzielę zobaczymy trzech najlepszych skoczków z sobotniego konkursu, a co do czwartego decyzję podejmie sztab. - Z informacji, jakie uzyskałem, w niedzielę w naszej kadrze będą skakali najlepsi zawodnicy z sobotniego konkursu. Nie łudzę się zatem, że zostanę wybrany przez nazwisko - mówił Stoch zanim zapadła decyzja. Kilkadziesiąt minut po konkursie Thurnbichler ogłosił skład na niedzielę. W polskiej kadrze zobaczymy: Pawła Wąska, Jakuba Wolnego, Aleksandra Zniszczoła i Dawida Kubackiego. Nasz trzykotny mistrz olimpijski nie krył rozgoryczenia po sobotnim konkursie. - Z drugiej strony wiem, jaką pracę wykonałem do tej pory i wiem, że stać mnie na dużo lepsze skoki. To tylko jeden letni weekend, który tak naprawdę niczego nie zmienia. Na pewno wyciągniemy wnioski. Mam jeszcze trochę czasu do zimy. Dla mnie najważniejszy okres to jest przełom października i listopada. Wtedy chciałbym, żeby wszystko było, jak należy, a skoki były powtarzalne i na bardzo wysokim poziomie - dodał. Z Wisły - Tomasz Kalemba, Interia Sport