Słoweńcy zdawali się być mocno zmotywowani do osiągania medalowych sukcesów na mistrzostwach świata w Planicy. Porażki przyjmowali z ciężkim sercem. Po konkursie indywidualnym na skoczni normalnej, podczas którego nie zajęli żadnego z miejsc na podium (pierwszy był Piotr Żyła, na kolejnych lokatach uplasowali się Andreas Wellinger i Karl Geiger), próbowali dopatrywać się nieprawidłowości i niesprawiedliwości. "Trudno patrzeć obiektywnie, kiedy trzeba przeskoczyć rekord skoczni, aby objąć prowadzenie. Coś tu było nie tak. Korytarz wiatrowy rozciągał się od dwóch metrów pod wiatr do dwóch metrów z tyłu. O miejscu w klasyfikacji nie decydowali sami zawodnicy, ale także inne czynniki" – miał powiedzieć Robert Hrgota. "Szkoda, że sytuacja nie była sprawiedliwa dla wszystkich. Nie mam nic do zarzucenia chłopakom, oddali dobre skoki" - dodawał trener słoweńskiej kadry w rozmowie z tamtejszą telewizją. Po zakończeniu MŚ jest w lepszym nastroju. Jego podopieczni wywalczyli trzy medale, w tym dwa złote. "Kopa" do działania miało im dać właśnie niepowodzenie na obiekcie normalnym. "Wydarzenia na normalnej skoczni dodały nam jeszcze więcej energii. Bardzo podobały mi się zawody na dużym obiekcie. Dawno nie widziałem tak wysokiej jakości skoków w konkursie drużynowym. Dotyczy to nie tylko słoweńskiej drużyny, ale także rywali. Sukces przeczuwałem już rano podczas rozruchu. Atmosfera była luźna, chęci wielkie, nie bali się wygranej. Zawsze powtarzam, że presja to przywilej, a chłopcy wiedzieli, jak obrócić ją na swoją korzyść" - opowiada w słoweńskim "Dnevniku". Zamęt wokół medalu Żyły i zarzuty pod adresem jury. Sandro Pertile: "Wiatru nie da się kontrolować" Trener słoweńskiej kadry w skokach przestrzega przed Timim Zajcem: "Ma dopiero 22 lata, jest znacznie młodszy od swoich rywali" Słoweńcy sygnalizują, że Halvor Egner Granerud, Dawid Kubacki, Stefan Kraft, Piotr Żyła, Kamil Stoch i spółka mają się czego obawiać. Forma Timiego Zajca zwyżkuje. Już teraz "łapie się" do czołowej "dziesiątki" klasyfikacji generalnej Pucharu Świata (zajmuje 9. miejsce). A to dopiero początek. Ma zaledwie 22 lata, więc największe triumfy i szczyt kariery jeszcze przed nim. Na horyzoncie nawet Kryształowa Kula. "Ma dopiero 22 lata, co oznacza, że jest znacznie młodszy od swoich rywali. Triumf wymaga czasu, doświadczenia, konkursów, rozczarowań i satysfakcji. Trzeba mieć mozaikę wszystkich emocji. Timi przez cały sezon pracował na wysokim poziomie, potrzebował tylko trochę więcej pewności siebie i świadomości tego, do czego jest zdolny. Na szczęście przyszło to w odpowiednim momencie i od tej pory może spać spokojnie" - przekonuje Hrgota. Zapowiada, że prowadzona przez niego reprezentacja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. "Mam nadzieję że nie osiągnęliśmy jeszcze granic naszych możliwości. Idziemy do przodu z konkursu na konkurs, z sezonu na sezon. Kiedy zauważę, że już nie przyczyniam się do rozwoju zespołu, podam każdemu rękę, podziękuję i zostawię pracę komuś, kto wszystko odbuduje. Mam nadzieję, że obecna fala sukcesów będzie kontynuowana i że nadal będziemy szczęśliwi" - deklaruje. Wielki sukces Polaków i kompromitacja organizatorów. Wpadka za wpadką