W niedzielne popołudnie w Lake Placid coś drgnęło w polskiej kadrze skoczków narciarskich. Po raz pierwszy w tym sezonie wszyscy podopieczni Thomasa Thurnbichlera wywalczyli bowiem awans do drugiej serii konkursowej i zdobyli punkty do klasyfikacji generalnej cyklu. Nie zapominajmy jednak, że jeszcze kilka lat temu takie sytuacje były czymś na porządku dziennym. Ba, nasi skoczkowie walczyli ze sobą o miejsca na podium w Pucharze Świata. Tymczasem ostatni raz w TOP3 Polak znalazł się... 322 dni temu. Wówczas w konkursie lotów w Planicy trzecie miejsce zajął Aleksander Zniszczoł. Tak dobrze nie było od dawna. Wielki sukces polskich skoczków Rafał Kot nie ma wątpliwości. Thomas Thurnbichler ma problem przed MŚ w Trondheim Choć sytuacja polskich skoczków nie wygląda najlepiej, Rafał Kot wciąż wierzy w to, że "Biało-Czerwoni" wywalczą choć jeden medal na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym w norweskim Trondheim. "Widzę światełko w tunelu. W niedzielę coś drgnęło. Cieszmy się tym, co mamy, trzeba się tego nauczyć. (...) Na przykładzie Niemców widać, że cały czas jesteśmy świadkami jakichś przetasowań. Jeszcze możemy namieszać" - stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty. Na ten moment chętnych w naszej kadrze jest więcej niż miejsc. W ostatnich tygodniach w Pucharze Kontynentalnym zachwycał Maciej Kot, na indywidualnych treningach coraz lepiej radzi także Kamil Stoch. Z tygodnia na tydzień widać poprawę u Piotra Żyły, Aleksandra Zniszczoła, Jakuba Wolnego i Dawida Kubackiego. Jednak jedynym pewnym miejsca w składzie na MŚ wydaje się być Paweł Wąsek, który w obecnym sezonie stał się liderem naszej kadry i w Pucharze Świata radzi sobie zdecydowanie najlepiej. Zdaniem Rafała Kota Thomas Thurnbichler będzie miał nie lada wyzwanie aby wybrać skoczków, którzy powalczą o medale w Trondheim. Tym bardziej, że wielu ekspertów i dziennikarzy już wcześniej krytykowało wiele jego decyzji. "Nie wątpię, że Thomas podejmie właściwą decyzję. Czeka go swoista próba, na którą jest, moim zdaniem, gotowy. Nie rozumiem głosów malkontentów. Zawsze kończy się tak samo. Kiedyś Hannu Lepistoe wdrożył treningi z płotkami, wszyscy łapali się za głowy, mówiąc "co ten dziadek robi". Potem Heinz Kuttin zwiększył obciążenia na siłowni, kładąc nacisk na trening nóg, kolejna fala krytyki. Morał jest taki, że później każdy podpatrywał rozwiązania z jednego i drugiego warsztatu, a potem włączał do własnych metod. Z Thurnbichlerem za jakiś czas może być identycznie. Nasze polskie piekiełko takie już jest. I niestety to dotyczy także osób, które wiele wiedzą o dyscyplinie" - podsumował krótko Kot. Jasne słowa Thomasa Thurnbichlera. Kamil Stoch w bardzo trudnej sytuacji, może nie pojechać na mistrzostwa świata