Czwarte miejsce w konkursie drużynowym w Lahti to wynik, z którego polscy skoczkowie mogą być zadowoleni. Tego dnia wyprzedzili m.in. Słoweńców, Finów czy Japończyków. Podopieczni Thomasa Thurnbichlera musieli poradzić sobie bez Dawida Kubackiego, który decyzją trenera został chwilowo odesłany do Polski ze względu na słabą formę. Kubackiego w sobotę zastąpił Maciej Kot, który, zgodnie z oczekiwaniami, osiągnął najsłabszy wynik wśród Polaków - zdobył łącznie 180.3 punktu. To ok. 55 punktów mniej niż najlepszy Aleksander Zniszczoł. Mimo to Polakom udało się utrzymać niezłą czwartą lokatę. Szczególnie słabo Maciej Kot wypadł w pierwszej serii. Skoczył zaledwie 111,5 metra. Reprezentant Polski w wywiadzie po zawodach wyraził swoje niezadowolenie z tego występu. Maciej Kot szczerze. Pierwszy skok "nie miał prawa się zdarzyć". Później było już lepiej - Pierwszy skok konkursowy to coś, co nie powinno się zdarzyć. Nawet wczorajsze skoki pokazały, że na trzy skoki dwa są dobre, a jeden słaby. Niestety, dziś znowu to się powtórzyło. Niestety stało się to podczas zawodów - skarżył się Maciej Kot. W tej samej rozmowie Kot wspominał, że sam powrót do Pucharu Świata bardzo go cieszy. Reprezentant Polski nie ukrywał, że drugi skok, którego odległość wyniosła 119 metrów, był już o wiele bardziej zadowalający - Cieszy mnie natomiast ten drugi skok, to, że po nieudanej próbie później potrafiłem wrócić do takiego normalnego skoku - wyznał Polak. Kacper Merk z Eurosportu zapytał Macieja Kota, co przy pierwszej próbie zawiodło. Skoczek odpowiedział, że powodem był błąd techniczny przy wyjściu z progu, który, w połączeniu z trudnymi warunkami, okazał się dla niego opłakany w skutkach. - Ten, kto popełnia błąd w takich okolicznościach, traci bardzo dużo - tłumaczył.