Przed konkursem Turnieju Czterech Skoczni w Bischofshofen liderem stawki pozostaje Halvor Egner Granerud, który ma 23,3 pkt przewagi nad drugim Dawidem Kubackim. I chociaż Polak od dłuższego czasu prezentuje wysoką i stabilną formę, to Norweg wydaje się być poza jego zasięgiem. Turniej Czterech Skoczni. Granerud nie do przeskoczenia O tym, że Granerud prawdopodobnie przypieczętuje dzisiaj triumf w turnieju, mówił w rozmowie z tvpsport.pl Jan Szturc. Pierwszy trener Adama Małysza zauważył, że Norweg "jest w gazie". - Tylko katastrofa może mu odebrać końcowy triumf. W skokach nigdy nie mów nigdy. Wystarczy drobny błąd przy wyjściu z progu i cały plan upada. Nie ma się jednak co łudzić i oszukiwać. 26-latek z Oslo zmierza po Złotego Orła - przekonywał. Według Szturca drugie miejsce Kubackiego i tak można uznać za duży sukces. Tym bardziej że w poprzednim sezonie biało-czerwoni prezentowali się poniżej poziomu, do którego przyzwyczaili swoich kibiców, a teraz w czołówce oprócz mistrza świata z Seefeld plasują się także Piotr Żyła i Kamil Stoch. Nierówna kadra Thomasa Thurnbichlera Thomas Thurnbichler zabrał na Turniej Czterech Skoczni sześciu zawodników, a poza wspomnianą trójką o pucharowe punkty walczą Paweł Wąsek, Jan Habdas i Stefan Hula. Mają oni jednak problem z nawiązaniem rywalizacji z najlepszymi, co zdaniem Szturca jest obecnie mankamentem polskiej kadry. - Jedyny niepokój to różnica pomiędzy czołową trójką a Pawłem Wąskiem. A potem jeszcze różnica między Wąskiem a resztą kadry. Zdecydowanie odstają - wskazywał. Już 14 i 15 stycznia światowa czołówka przeniesie się do Zakopanego, gdzie Polacy będą mieli możliwość pokazania się z dobrej strony przed własną publicznością. Jak zaznaczył Szturc, to właśnie na Wielkiej Krokwi mniej doświadczeni i nieskaczący stabilnie zawodnicy mogą w końcu się przełamać. - Niech młodzież w końcu odpali - zaapelował.