Przed skoczkami następne wyzwania i okazja do zarobienia punktów w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Na weekend 3-5 lutego zaplanowano konkurs w Willingen. Polacy do zawodów nastawieni są pozytywnie, choć po ich głowie mogą błąkać się niezbyt przyjemne wspomnienia sprzed roku. To właśnie w Willingen, tuż przed wyjazdem na igrzyska olimpijskie w Pekinie, zaczęła się afera wokół butów, w jakich startowali "Biało-Czerwoni". Szybko zauważono, że nowy model jest bardziej asymetryczny (miał zakrzywioną i rzekomo zbyt szeroką tylną ścianę) i że skoczkowie czują się w nim znakomicie. To potwierdzały ich dalekie próby. Jako pierwszy na sytuację zareagował Stefan Horngacher. Po kwalifikacjach w Niemczech oficjalnie zgłosił protest. Oczekiwał, że kontrolerzy przyjrzą się nowemu obuwiu Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Piotra Żyły i Stefana Huli. Efekt? Dyskwalifikacje dla tych dwóch ostatnich. FIS zdecydował o wydaniu Polakom zakazu skakania w nowych butach. Tłumaczono, że te nie zostały zgłoszone na przedsezonowej podkomisji sprzętowej, więc nie ma możliwości ich legalnego użytkowania. To rozpętało burzę i sporo wątpliwości. Teraz temat powraca. Brutalna prawda Thurnbichlera o polskich skokach! "Nie było kogo zabrać" Horngacher znów interweniował w sprawie butów polskich skoczków. FIS zareagował Wiosną, wkrótce po zakończeniu poprzedniego sezonu, firma Nagaba oficjalnie zaprezentowała sporne obuwie. Ostatecznie zostało ono zaakceptowane na komisji FIS. Jesienią nowe buty dla swoich skoczków chciał wprowadzić również Stefan Horngacher. Problem w tym, że zrobił to zbyt późno i przekroczył termin składania podobnych wniosków. Odmówiono mu. W obliczu takiego obrotu spraw Austriak znów podniósł kwestię "polskich" butów. Sygnalizował, że być może wprowadzono do nich następne zmiany. Od tego typu zarzutów odżegnywała się szefowa firmy Ewa Nagaba w rozmowie z WP Sportowymi Faktami. Lecz okazuje się, że to nie zamknęło dyskusji. Jak podał portal sport.pl zarzuty konstruowane przez Horngachera najwyraźniej dały do myślenia FIS-owi. Federacja ma rozważać następną zmianę przepisów. Niewykluczone, że Polakom znów zakaże się oddawania skoków w butach, wokół których jest tak gorąco. "Działacze przyznali, że będą szli w kierunku całkowitego wykluczenia z użytku butów zawierających asymetryczne struktury. Takich jak zakrzywiona tylna ściana polskich butów. Przez kolejne tygodnie w sprawie działo się niewiele, ale FIS nie zmienił swoich zapowiedzi, a wydźwięk tego, co planuje federacja, pozostawał bardzo negatywny" - opisuje Jakub Balcerski. Dodaje, że kilka dni temu odbyło się spotkanie, na którym nie zapadły jeszcze decyzje. Napięte relacje w polskiej kadrze skoków? Trener zdecydowanie odpowiada na krążące spekulacje. "To nieprawda" Kiedy decyzja w sprawie butów podopiecznych Thomasa Thurnbichlera? Sprawa się przeciąga. To pewien problem "Wszystko zależy od tego, jak będą nowe przepisy skonstruowane. Na razie nikt nie wie, jak bardzo będą precyzowały budowę buta. W stu procentach nie możemy jednak wykluczyć scenariusza, że nagle przepisy zmienią się tak bardzo, że całkowicie będziemy musieli zmienić budowę naszego dotychczasowego buta" - komentuje dla WP Sportowych Faktów Ewa Nagaba. I właśnie terminy podania do wiadomości zmian zdają się być tu dużym problemem. "Otrzymujemy te informacje zdecydowanie za późno" - mówi Nagaba. "Już jesienią, z tego co przypuszczamy właśnie po wystąpieniu Stefana Horngachera, pojawił się pomysł, by wrócić do butów bardziej symetrycznych, a my o tym dowiedzieliśmy się dopiero na komisji sprzętowej 25 stycznia" - wyjaśnia. Zdaje sobie sprawę, że FIS zajmuje się wieloma sprawami, nie tylko butami skoczków, ale ma nadzieję na jak najszybsze postanowienia. "Chcielibyśmy jak najszybciej wiedzieć na czym stoimy" - deklaruje. Pewnym jest, że zmiany nie nastąpią w bieżącym sezonie. Są oczekiwania, że i w następnym skoczkowie będą mogli występować w nowych butach. Niewykluczone, że wiążąca decyzja zapadnie za około cztery tygodnie. Austriacy wzmocnieni przed PŚ w Willingen. Wielki powrót Daniela Hubera